Gdy do mediów dotarła wiadomość o śmierci jednego z najbardziej znanych (i kontrowersyjnych) polskich dziennikarzy, Kamila Durczoka, w sieci rozpętała się burza. Znajomi zmarłego "w wyniku zaostrzenia przewlekłej choroby i zatrzymania krążenia" 53-latka zaczęli prześcigać się w publikowaniu poruszających wpisów na jego temat, niejednokrotnie ujawniając mroczne kulisy jego choroby alkoholowej.
Jako że Durczok przez kilkanaście lat związany był z TVN-em, we wtorkowym wydaniu "Faktów" wyemitowano materiał poświęcony prezenterowi. W relacji wspomniano o kamieniach milowych w karierze Durczoka, ale też nie pominięto kwestii kłopotów dziennikarza w życiu prywatnym.
Do licznego grona osób, które zdecydowały się publicznie uhonorować pamięć zmarłego, dołączył kolega Durczoka z "Wiadomości" i później "Faktów", Jacek Gasiński. Reporter Polsat News wyjawił w rozmowie z "Faktem", jakim szefem był Kamil Durczok i jak został przez niego zapamiętany. Przed laty łączyła ich bliska relacja, o czym świadczy fakt, że Durczok ściągnął za sobą Gasińskiego z TVP do TVN-u. Przyjaźń nie trwała jednak wiecznie - Jacek nie ukrywa, że Kamil był cholerykiem, co w pewnym momencie uniemożliwiło im współpracę.
Prawdą jest, że potrafił być wybuchowy. Ale w naszym zawodzie niewiele jest takich osób, które by takie nie były. Może ujmę to w ten sposób: to wtedy, gdy Kamil został szefem zespołu, przestała nam się układać współpraca. Ja po prostu na pewne rzeczy nie chciałem się zgodzić. I rozeszliśmy się zawodowo. Nigdy nie miałem jednak do niego pretensji. Rozstaliśmy się w "Faktach" za porozumieniem stron, kulturalnie, zachowując do siebie sympatię. Była między nami nie raz różnica zdań, ale pozostaliśmy dobrymi kolegami.
Znajomy Durczoka nawiązał też do słynnego nagrania, w którym Durczok wyklina "Rurka" (wydawcę Artura Rurarza) i pomstuje na "upi**dolony" stół. Wideo stało się w 2009 roku hitem internetu i ukazało zupełnie inne oblicze gwiazdora TVN-u.
Każdy ma wpadki w pracy. To akurat nagranie świadczyło o tym, że wokół siebie Kamil nie miał samych przyjaciół. Przecież ktoś to nagrał i wyniósł w świat. Ale, tak naprawdę, czy ten "upier..." stół zaszkodził Durczokowi? To nagranie udowadnia, że Kamil był perfekcjonistą, dbał o każdy szczegół.
Choć Durczokowi zarzucono wtedy mobbing, Gasiński twierdzi, że w stresowych sytuacjach tego typu reakcje są zrozumiałe.
To musiała być dla niego nauczka: że pewnych rzeczy nie powinno się mówić przy mikrofonie, bo nigdy nie ma pewności, czy nie jest włączony. Kamieniem niech jednak rzuci ten, któremu nigdy nie zdarzyło się rzucić niecenzuralnego słowa w stresie.
Pogrzeb Kamila Durczoka odbędzie się w piątek 19 listopada o godzinie 9:00 w Kościele Trójcy Przenajświętszej w Katowicach-Kostuchnie, skąd pochodził 53-latek.