Minęły już 2 tygodnie, odkąd świat obiegła informacja o przedwczesnej śmierci Matthew Perry'ego. Aktor znany przede wszystkim z niezapomnianej kreacji Chandlera Binga z serialu "Przyjaciele" został znaleziony martwy w wannie z hydromasażem na terenie swojej posiadłości w Los Angeles. Miał zaledwie 54 lata.
Niespełna tydzień po tragicznym zajściu odbyła się kameralna ceremonia pogrzebowa. Na miejsce jego pochówku wybrano cmentarz znajdujący się nieopodal studia Warner Bros., gdzie przez 10 lat realizowano "Przyjaciół". Aktora pożegnała najbliższa rodzina, członkowie głównej obsady oraz odtwórcy postaci drugoplanowych występujących w sitcomie. Na uroczystości pojawił się również jego bliski przyjaciel, Hank Azaria.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Matthew Perry przyjaźnił się z serialowym Davidem. Poznali się jeszcze przed kręceniem "Przyjaciół"
Widzowie kultowej 10-sezonowej produkcji z pewnością pamiętają postać Davida, naukowca zakochanego w Phoebe, w którą bezbłędnie wcielała się Lisa Kudrow. Mimo występowania w serialu na przestrzeni niemal wszystkich serii, pojawił się w raptem 5 odcinkach, ostatecznie przegrywając rywalizację o serce dziewczyny z Mike'em. Miał jednak okazję spotkać się na planie ze wszystkimi aktorami grającymi pierwszoplanowe role.
Matthew Perry i grający Davida Hank Azaria byli nierozłącznymi kolegami. Ich drogi zawodowe po raz pierwszy skrzyżowały się 9 lat przed nagrywaniem "Przyjaciół". Wspólnie znaleźli się w obsadzie filmu "Morning Maggie", który... nigdy nie ujrzał światła dziennego.
Matthew był pierwszym przyjacielem, którego poznałem w Los Angeles, kiedy się tam przeprowadziłem. Ja miałem 21 lat, on 16. (...) Staliśmy się naprawdę dobrymi przyjaciółmi. Przez długi czas naprawdę byliśmy bardziej jak bracia. Dużo razem piliśmy, dużo się śmialiśmy, wspieraliśmy się nawzajem na początku naszej kariery - wspomina 59-latek.
Trzykrotny zdobywca nagrody Emmy za dubbing do animacji "Simpsonowie" zaznaczył, że jego przyjaciel wykorzystywał swe komediowe zacięcie nie tylko na planie filmowym i serialowym, ale również w życiu prywatnym.
Tak zabawny, jak był w "Przyjaciołach", był także w innych sytuacjach. Był po prostu najzabawniejszym człowiekiem na świecie. Żył, żeby się śmiać (...) Większość nocy spędzonych z Matthew kończyło się płaczem ze śmiechu - opowiedział w rozmowie z "The Messenger".
Hank Azaria dodał, że podczas nabożeństwa pogrzebowego nie brakowało łez śmiechu. Najbliżsi Matthew Perry'ego przypominali wzajemnie wszystkie zabawne teksty i sytuacje z jego udziałem, co spowodowało, że atmosfera nie była tak przygnębiająca, jak mogłoby się wydawać.