Trwa sezon weselny, a młode pary z całego kraju celebrują swoją miłość w towarzystwie przyjaciół i najbliższych. Każdy jest chyba świadomy, że organizacja takiego wydarzenia wymaga czasu i pracy. Co jednak, gdy zatrudniony na tę okazję zespół odmawia występu i to na krótko przed weselem? Z takim problemem borykali się bohaterowie ostatniego reportażu "Uwagi!" TVN.
Zobacz też: Marcin Miller i zespół Boys koszą KROCIE na weselach! Gigantyczna kwota za 30-minutowy występ
Zespół weselny oskarżony o niewywiązywanie się z umów. Szczegóły szokują
W programie wzięły udział osoby, które czują się poszkodowane przez jeden ze znanych zespołów weselnych. Jak twierdzi pani Sylwia, informację o tym, że formacja jednak nie zagra, otrzymała zaledwie 20 godzin przed weselem. Najbardziej zaskakuje jednak powód, dla którego muzycy wycofali się z ustalonego dużo wcześniej zlecenia. Rozmówczyni dziennikarzy twierdzi, że tłumaczono to... bardziej dochodowym zleceniem.
Dwa tygodnie przed weselem ten pan zadzwonił z informacją, że nie zamierza przyjechać. Mąż przypomniał mu, że mamy podpisaną umowę. Odpowiedział, że trafił mu się koncert za granicą, który bardziej mu się opłaca - powiedziała pani Sylwia.
Umowę z zespołem podpisała 2 lata przed weselem, ale to jak widać nie miało znaczenia. Zdesperowana kobieta rozważała nawet odwołanie ceremonii, ale po kilku telefonach udało jej się znaleźć inny zespół i wszystko poszło już zgodnie z planem. Niesmak jednak pozostał.
Nasi goście bardzo się ucieszyli, gdy się dowiedzieli, że zdecydowaliśmy się właśnie na ten zespół. Mówili, że świetnie będzie ich posłuchać na żywo.
Nie był to zresztą jednostkowy przypadek. W podobnej sytuacji znalazła się inna młoda para, która dzień przed weselem otrzymała informację, że zespół ma problem z wokalistą i nie wystąpią. Szybko jednak prawda wyszła na jaw.
Dostaliśmy informację, że ten zespół grał w tym czasie na innym weselu - mówi pani Diana.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Podobna sytuacja przytrafiła się jeszcze innej parze. Joanna i Bartłomiej również zostali bez zespołu i dowiedzieli się o tym dzień przed uroczystością. Tym razem powodem miał być wypadek wokalisty na motocyklu. Sprawa skończyła się w sądzie i nie była to pierwsza taka sytuacja. Jak przyznał Dominik Skoczeń, rzecznik prasowy ds. cywilnych Sądu Okręgowego w Nowym Sączu, zapadły już dwa wyroki niekorzystne dla Łukasza M., czyli lidera zespołu.
W jednej sprawie, w której zapadł wyrok, pan pozwany odwoływał się do sytuacji losowej w postaci choroby mamy, w drugiej wskazywał wypadek na motocyklu, jako powód swojej nieobecności. W pierwszej sprawie sąd nie uwzględnił jego argumentacji. W drugim przypadku okazało się, że jego twierdzenia nie były prawdziwe i sąd ich nie uwzględnił.
Lider zespołu weselnego zabrał głos. Pojawiły się oskarżenia o zastraszanie
Dziennikarzom "Uwagi!" udało się umówić na spotkanie z Łukaszem M., który przedstawia sprawę inaczej. Jak twierdzi, to młode pary wypowiadają podpisywane umowy, a problemy z terminami wynikają z winy współpracownika. Jego zdaniem za negatywnymi opiniami w sieci miały stać właśnie pary, które wcześniej składały rezygnacje. O odwołaniu występu w obliczu otrzymania lepszej propozycji, mówił tak:
Mieliśmy wywiad. Życiowa szansa dla mnie - stwierdził.
Czyli to było ważniejsze niż wesele tej pary? - zapytała nieco oburzona dziennikarka.
Dla mnie jest to ważne, bo się chcę rozwijać, chcę być bardziej rozpoznawalną osobą i mieć większe grania i grać na większych estradach - przyznał, a na pytanie, czy jego zdaniem było to fair, odpowiedział: Proszę pani, jeżeli pani dostałaby lepsze stanowisko, nie poszłaby pani?
Zahaczono też o temat pieniędzy, który jest tu dość istotny. Niektórzy przyznają, że udało im się je odzyskać, inni mieli bać się iść ze sprawą do sądu. Wszystko przez rzekome zastraszanie, o czym wspomina pani Sylwia.
Zastraszał, przezywał i wyzywał. Mówił, że żadna głupia k*rwa nie będzie go oczerniać w internecie. Mówił, że mnie zrujnuje mnie finansowo tak, że ja mu postawię dom - wspomina.
W trakcie rozmowy z ekipą programu, do dyskusji nieoczekiwanie włączył się inny mężczyzna, znany wideobloger Zbigniew S. Starał się doradzać muzykowi i kazał powoływać się na paragrafy z kodeksów. Za jego namową Łukasz M. zdecydował się nawet przeprosić pary, które oskarżają go dziś o niewywiązanie się z wcześniejszych ustaleń.
Przepraszam tę parę, gdzie byłem w szpitalu, w którym nie byłem. Przepraszam też parę, kiedy poleciałem do USA i przepraszam parę z 3 czerwca.