Zofia Zborowska już od dłuższego czasu spełnia się jako etatowa influencerka. Odkąd w ubiegłym roku powitała na świecie córkę Nadzieję, najchętniej publikuje w sieci wpisy na temat rodzicielstwa, nie szczędząc przy tym obserwatorom szczerych wyznań. Zborowska już wielokrotnie poruszała w sieci zagadnienie powrotu do formy sprzed błogosławionego stanu. Celebrytka nie ukrywa, że jej ciało zmieniło się wskutek ciąży i wciąż boryka się z pewnymi kompleksami, jednocześnie wykazuje jednak zdrowe podejście do własnego wyglądu. Zosia chętnie pokazuje w sieci zdjęcia w bikini i chętnie szerzy wśród swoich fanek filozofię ciałopozytywności, zachęcając je do samoakceptacji.
W sobotę Zofia Zborowska opublikowała na swoim instagramowym profilu kolejny wpis poświęcony ciałopozytywności. Celebrytka pochwaliła się obserwatorom, że właśnie skończyła lekturę książki "Obsesja piękna" Renee Engeln i z tej okazji postanowiła podzielić się ze światem kilkoma refleksjami. 35-latka przyznała na przykład, iż szkoda jej kobiet, które nieświadomie "tkwią po pachy w szambie ściemy, jaką karmi nas ten zas*any system", podkreślając, jak często w dzisiejszych kobiety padają obiektem seksualizacji i uprzedmiotowiania. Jak podkreśliła Zborowska, kobietom od najmłodszych lat wpaja się, jak mają się zachowywać, co mówić i jak wyglądać, stawiając im za wzorce wyidealizowane postaci z pierwszych stron gazet - nad których wizerunkiem często pracuje sztab fachowców.
(...) Karmi się nas wizerunkiem kobiet, których próżno szukać na ulicy, bo jest to serio tak mały procent, a jak już taka kobieta istnieje, to przecież trzeba ją wyretuszować od stóp do głów, żeby stała się po prostu NIEREALNA. Wszystko po to, żebyśmy miały jasno postawiony cel od samego początku naszego życia: wyglądać jak kobieta z okładki, magazynu lub tv (nad wizerunkiem, której pracuje przecież sztab ludzi) - rozpoczęła.
W dalszej części swojego wpisu Zosia postanowiła podzielić się własnymi doświadczeniami z sesji dla kolorowych magazynów. Celebrytka wspomniała, że podczas pracy nad okładką dla jednego z rodzimych pism stanowczo podkreślała, iż nie życzy sobie, by jej zdjęcia zostały później poddane retuszowi. Gdy niedługo później Zborowskiej zaprezentowano finalny efekt sesji, okazało się jednak, iż jej prośba nie została spełniona.
Przy okazji ostatniej sesji okładkowej, zarówno na planie, jak i później przy wybieraniu zdjęć podkreślałam: tylko plis nie retuszujcie mi ciała, mam blizny, moja skóra nie jest idealnie gładka, mam celulitis - i dla mnie to jest ok!! "Jasne! Nie ma sprawy". Zdjęcia wracają do mnie oczywiście wygładzone i wyretuszowane - wspominała.
Celebrytka skontaktowała się z redaktor naczelną magazynu, która przeprosiła ją za zaistniałą sytuację. Przy okazji kobieta przyznała, że w czasie dwudziestoletniej pracy w mediach nigdy wcześniej nie otrzymała prośby o brak retuszu.
Piszę do redaktor naczelnej (którą btw uwielbiam i mega cenię): "Plis, nie róbcie tego, chcę wyglądać na tych zdjęciach jak ja...". "Zosia!! Już ogarniam temat! Przepraszam! Ale na usprawiedliwienie retuszera powiem, że pracuję w tym zawodzie 20 lat i jeszcze żadna "gwiazda" nie poprosiła mnie o coś takiego...". Efekt był taki, że wszyscy do mnie pisali, że to najlepsza nasza magazynowa sesja zdjęciowa, bo pokazuje "prawdziwych" nas w mega naturalny (!) sposób - dodała.
We wspomnianym przypadku Zborowskiej udało się postawić na swoim i uniknąć widoku swojego wizerunku wyprasowanego przez grafika. Okazuje się jednak, że celebrytka ma również na koncie nieco mniej przyjemnie doświadczenia. Jak wspomniała Zofia, kilka lat temu chciała wystąpić na okładce pewnego magazynu, eksponując na zdjęciu "wałeczek tłuszczu". Choć tematem numeru miała być ciałopozytywność, redakcja magazynu nie przyjęła ponoć jej wizji ze szczególnym entuzjazmem...
Czy poprosiłabym o brak retuszu rok temu? Nie wiem, ale wiem, że jak parę lat temu dostałam propozycję okładki magazynu sportowo-zdrowotnego w numerze o body positive i zaproponowałam, żeby może zrobić przewrotną okładkę, że trzymam się za wałeczek tłuszczu na zdjęciu, bo przecież taki jest numer i to, że mam wałek na brzuchu, nie oznacza, że jestem otyła i mam problemy zdrowotne. No... to temat okładki szybko umarł, a naczelna już nigdy potem nie odebrała ode mnie tel - przyznała.
Zosia podkreśliła, że nie chciałaby, by jej córka dorastała w świecie, w którym kobietom każe się skupiać głównie na własnym wyglądzie i wmawia, że przez ten właśnie pryzmat głównie postrzegają je inni. Zaapelowała także do fanów, by pamiętali, że promowane w mediach wzorce piękna są "niedoścignione z założenia" oraz wykazywali więcej wdzięczności wobec swoich ciał.
Daje do myślenia?