Diddy od tygodnia przebywa w więzieniu Metropolitan Detention Center na Brooklynie, gdzie oczekuje na proces. Nie pomogła nawet wystosowana przez jego obrońców oferta wpłacenia 50 milionów dolarów kaucji, którą sąd stanowczo oddalił. Przeciwko raperowi wystosowano 14-stronicowy akt oskarżenia, w którym zarzucono mu ściąganie haraczy, handel ludźmi w celach seksualnych oraz udział w organizacji transportów młodych kobiet zmuszanych do uprawiania prostytucji, za co grozi mu nawet dożywocie.
W obliczu szokujących doniesień o przewinieniach, których miał dopuścić się Diddy, w sieci roi się od przypuszczeń wokół kolejnych grzechów, które zhańbiony gwiazdor ma mieć na sumieniu. Zwolennicy teorii spiskowych przypuszczają, że muzyk mógł mieć coś wspólnego ze śmiercią matki jego dzieci, Kim Porter, która zmarł nagle w 2018 roku po zmaganiach z płatowym zapaleniem płuc. Rodziców 26-letniego Christiana i 17-letnich Jessie oraz D'Lily łączyła wyjątkowo burzliwa relacja, co tylko uruchomiło lawinę jeszcze większych podejrzeń.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dotychczas dzieci Diddy'ego wolały nie komentować szokujących doniesień o ojcu i jego kryminalnych praktykach, od których włos jeży się na głowie. We wtorek wieczorem, tydzień po zatrzymaniu muzyka przez agentów federalnych, Christian, Jessie i D'Lila zdecydowali się przerwać milczenie i opublikować w sieci obszerne oświadczenie.
Dotarło do nas wiele szkodliwych i fałszywych plotek o naszych rodzicach. O związku Seana Combsa i Kim Porter. A także o tragicznej śmieci naszej mamy. Czujemy, że musimy się wypowiedzieć - czytamy na wstępie.
Przypomnijmy, że Porter i Diddy byli w związku od 1994 do 2007 roku. Chodzą słuchy, że światło dzienne ujrzeć miała nowa książka rzekomo będąca wspomnieniami Porter, w której ujawniono, jak to Combs miał stosować wobec partnerki przemoc domową. Opisano w niej też ponoć, że raper "nagrał swój stosunek z nastoletnim gwiazdorem popu oraz seks-imprezy ze zdobywcą Oscara i jego żoną". 60-stronicowa książka zatytułowana "Zagubione słowa Kim", rzekomo będąca zbiorem pamiętników Porter, miała zostać wydana przez jej znajomych. Oświadczenie dzieci Combsa dotyczyło właśnie tej publikacji.
Spekulacje, że nasza mama napisała książkę, są po prostu nieprawdą. Nie napisała - zaznaczają. A każda osoba twierdząca, że posiada ów rękopis, zwyczajnie kłamie. Ponadto musicie zrozumieć, że każdy tzw. "znajomy" wypowiadający się w imieniu naszej mamy lub rodziny nie jest przyjacielem. Nie ma na względzie naszego dobra. Nasze życie zostało zniszczone, gdy straciliśmy naszą matkę. Ona była całym naszym światem. Nic nie jest takie samo, odkąd odeszła.
W dalszej części oświadczenia rodzeństwo odniosło się do plotek, jakoby Combs miał maczać palce w śmierci ich rodzicielki.
Chociaż niezwykle trudno było pogodzić się z tym, jak wcześnie została nam odebrana, przyczyna jej śmierci od dawna jest ustalona - podkreślili. Nie ma tu mowy o żadnym przestępstwie. Żałoba to proces trwający całe życie. I prosimy, aby wszyscy uszanowali naszą prośbę, by zostawić nas w spokoju, gdyż każdego dnia staramy się pogodzić z jej stratą. Jesteśmy głęboko zasmuceni, że świat zrobił spektakl z najbardziej tragicznego zdarzenia w naszym życiu. Naszą mamę należy pamiętać za jej piękno, siłę, uprzejmość i dobro.
Prosimy, aby okazano szacunek naszej matce, Kim Porter, a także o to, aby utrzymać jej dziedzictwo w poszanowaniu, tak aby mogła spoczywać w pokoju. Na to zasługuje. Kochamy cię i tęsknimy, mamusiu - dodali na koniec.