Jarosław Jakimowicz może teraz liczyć na wzmożone zainteresowanie mediów, jednak chyba nie takie, jakiego by sobie życzył. Odkąd Piotr Krysiak nagłośnił sprawę o "gwiazdorze publicystyki TVP Info", który rok temu miał dopuścić się gwałtu za kulisami wyborów Miss Generation, oczy całej Polski zwrócone są w stronę aktora. Choć w tekście nie pojawiło się jego nazwisko, Jakimowicz i tak pozwał dziennikarza o zniesławienie. W odpowiedzi Krysiak upublicznił rozmowę z kobietą, która miała paść ofiarą molestowania z rąk "gwiazdora TVP", czym wywołał kolejną burzę.
Na szczęście dla okrytego złą sławą aktora szef Telewizyjnej Agencji Informacyjnej stwierdził w oficjalnym oświadczeniu, że w przeszłości żaden z pracowników nie skarżył się na zachowanie prowadzącego program W kontrze, co - jego zdaniem - podważa teorię, jakoby to Jarosław miał dopuścić się gwałtu. Sympatia, którą pracodawcy darzą Jarka, przekłada się na spore zarobki: jak udało nam się ustalić, za miesiąc pracy w TVP Info 51-latek zgarnia co najmniej 18 tysięcy złotych.
Wygląda na to, że z "awansu społecznego" Jakimowicza skorzystała również jego żona, Katarzyna Sykson-Jakimowicz. Jak podaje tygodnik Polityka, kobieta znalazła zatrudnienie w wydziale statystyczno-dewizowym Narodowego Banku Polskiego, ponoć tuż po tym, jak Jarosław został gwiazdą programów publicystycznych TVP Info i "zaczął wychwalać obecną władzę".
Jej mąż jest osobą publiczną, prowadzi program w TVP Info, w którym komentuje bieżące wydarzenia. Zatrudnienie jego żony w banku narodowym zbiegło się w czasie z tym, jak zaczął wychwalać obecną władzę, więc wygląda to na pracę zdobytą po politycznej znajomości - cytuje anonimowego informatora Polityka.
Informacji o zatrudnieniu Katarzyny tych nie udało się potwierdzić w NBP, który zasłonił się Rozporządzeniem o Ochronie Danych Osobowych. Polityka utrzymuje jednak, że potwierdziła ten fakt w trzech niezależnych źródłach w Narodowym Banku Polskim.
Gdy dziennikarze WP poprosili Jakimowicza o komentarz, ten zdobył się na błyskotliwą ripostę.
Proszę się puknąć w głowę - odparł.
Jednocześnie nie zdementował informacji, jakoby jego małżonka była zatrudniona w Narodowym Banku Polskim.
Pani mi bardzo ładną rzodkiewkę sprzedała wczoraj w sklepie, sama mi ją wybierała, a wybrała ją dlatego, że ja pracuję w TVP - skomentował ironicznie doniesienia Polityki. To wszystko co mam do powiedzenia.
Myślicie, że Politykę Jarosław też pozwie?