Wciąż nie milkną echa odejścia Krzysztofa Daukszewicza ze "Szkła kontaktowego". Satyryk postanowił rozstać się z formatem kilka tygodni po tym, jak w jednym z odcinków zapytał Piotra Jaconia "jakiej jest dzisiaj płci", tym samym narażając się na falę krytyki. O powodach swojej decyzji Daukszewicz poinformował w miniony piątek za pośrednictwem Facebooka, przy okazji uderzając również w Jaconia. Satyryk stwierdził na przykład, że dziennikarz "z ofiary szybko zamienił się w kata" i pożalił się na hejt, na który Jacoń "skazał" jego rodzinę. Dziennikarz TVN zdążył już odnieść się do zarzutów Daukszewicza na Instagramie.
Żona Daukszewicza zabrała głos. Odpowiedziała Jaconiowi
W najnowszym wpisie Jacoń stwierdził, że po powrocie z trwającego miesiąc urlopu nagle dowiedział się, jakoby "zniszczył rodzinę pana Krzysztofa". Opisał też telefoniczną rozmowę z Daukszewiczem, otwarcie sugerując, iż wówczas udało im się dojść do porozumienia. Za telefon i załagodzenie sytuacji później publicznie dziękowała mu nawet żona satyryka. W tym samym wpisie dziennikarz pokazał jednak również treść wiadomości, którą kilka dni temu miał wysłać mu Daukszewicz. Satyryk poinformował w niej wówczas Jaconia, że ten może spokojnie wracać do pracy, gdyż jego już w TVN24 nie zastanie. Po raz kolejny nazwał go także "katem".
Na wpis Jaconia zareagowała już żona Krzysztofa Daukszewicza. W poniedziałek Violetta Ozminkowski-Daukszewicz opublikowała na Facebooku obszerny post, już na samym początku posądzając dziennikarza o atak na jej męża. W dalszej części wywodu dziennikarka nie ukrywała, że ciężko jej zrozumieć, jak Jacoń mógł nie zauważyć wymierzonego w jej rodzinę hejtu.
Boże myślałam, że to już koniec, a tymczasem pan Jacoń znów atakuje - rozpoczęła.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pan Jacoń - pisze na Instagramie, że przez miesiąc urlopu nie zauważył hejtu, który się na nas wylał. Nie zauważył, bo nie było go w kraju. Nie rozumie, co się stało, bo wrócił i okazało się, że "zniszczył rodzinę" Daukszewicza. Ograniczył komentarze na Instagramie - bo ludzie piszą mu prawdę - kontynuowała.
Żona Daukszewicza do Piotra Jaconia: "Niech się pan zajmie atakowaniem prawdziwych wrogów"
Żona Daukszewicza przyznała, że po telefonicznej rozmowie męża z dziennikarzem rozpłakała się ze szczęścia - jak stwierdziła, była bowiem przekonana, że ten "zrozumiał swój błąd". Przy okazji zasugerowała, że Jacoń powinien przeprosić.
Niech pan jeszcze raz przeczyta ze zrozumieniem, co się stało w ciągu tego miesiąca - w oświadczeniu mojego męża. Ja płakałam z radości, że pan zrozumiał swój błąd, gdy zadzwonił do męża. A teraz płaczę ze smutku. Mógłby pan - jako wrażliwy człowiek, za którego pan się podaje - powiedzieć zwyczajnie - przykro mi - czytamy.
Zdaniem Ozminkowski-Daukszewicz Jacoń powinien wyrazić skruchę za to, że oskarżył Daukszewicza o transfobię i próbował zrujnować mu reputację. Stwierdziła także, iż przez dziennikarza satyryk "stracił pracę".
Przykro mi, że oskarżałem Daukszewicza o transfobię, a wiedziałem, że niefortunny żart dotyczył obrzydliwych żartów Kaczyńkiego, przykro mi, że starałem się zepsuć reputację człowieka, który całe swoje życie na nią pracował, przykro mi, że brakuje mi empatii, żeby zadzwonić i zapytać - co przeżyliście - a byśmy opowiedzieli, że baliśmy się w tym czasie wchodzić do centrum handlowego na przykład. Wreszcie przykro mi, że przez moje bezmyślne zachowanie mój kolega Krzysztof Daukszewicz stracił pracę, a dwóch następnych Kolegów, którzy widzieli, co się dzieje przez ten miesiąc, bo byli w kraju, odeszli ze "Szkła" w geście solidarności - kontynuowała wywód.
Na zakończenie żona Daukszewicza poleciła Jaconiowi "atakowanie" silniejszych od siebie "wrogów".
To ostatnia odpowiedź - naprawdę panie Jaconiu - niech się pan zajmie atakowaniem prawdziwych wrogów. Silniejszych od siebie, a nie tych, których łatwo uderzyć - zwieńczyła wpis.
Spodziewaliście się takich słów?