Marin Prokop jest bez wątpienia jednym z najpopularniejszych i najbardziej lubianych prezenterów telewizyjnych w Polsce. Sympatycznemu dziennikarzowi udaje się również chronić życie prywatne. Marcin Prokop i Maria Prażuch-Prokop bardzo rzadko pojawiają się na branżowych imprezach i zdecydowanie wolą spędzać czas z dala od blasku fleszy.
Zobacz też: Marcin Prokop żartuje z żony "joginki": "Nie ma nóg i składa się głównie z włosów"
Ukochana prezentera zawodowo zajmuje się jogą oraz nauką świadomego oddychania. Ostatnio udzieliła wywiadu serwisowi MamaDu.pl, w którym opowiedziała o zmaganiach z nerwicą napadowo-lękową. Podkreśliła, że gdy pojawiają się problemy ze zdrowiem psychicznym, należy niezwłocznie zgłosić się do lekarza i, jeżeli trzeba, podjąć terapię farmakologiczną.
Jestem ostatnią osobą, która mówiłaby, że jeśli masz depresję, nerwicę - idź na jogę czy na medytację. Nie, idź do lekarza i jeśli chorobę trzeba podleczyć, to zacznij brać przepisane lekarstwa. Praktyka jogi czy oddechu może być później sposobem, takim mostem, żeby wrócić do zdrowia. Dla mnie to są praktyki wspomagające, takie dobre kotwice, ale nie powinny być traktowane jako główne lekarstwo. Joga i medytacja dała mi to, że gdy już trochę podleczyłam się farmakologicznie, to wiedziałam, że jestem w stanie sama sobie pomóc. Miałam narzędzia, by radzić sobie, gdy przychodził gorszy okres - spadek nastroju czy większy stres - wyznała Maria Prażuch-Prokop.
Prażuch-Prokop przekonywała, że o schorzeniach związanych ze zdrowiem psychicznym powinniśmy mówić otwarcie, a stygmatyzowanie osób borykających się z chorobą jest niedopuszczalne. Żona Marcina Prokopa z powodu choroby sama doświadczyła dyskryminacji w miejscu pracy.
Po kilku miesiącach mój szef odszedł na emeryturę, a zastąpiła go polska szefowa. Szybko pożałowałam, że powiedziałam jej o moich problemach ze zdrowiem, bo przy najbliższej okazji wykorzystała to przeciwko mnie - dodała.
Dobrze, że powiedziała o tym głośno?