W ubiegłą środę Marianna Schreiber była niewątpliwie najchętniej komentowaną uczestniczką nowego sezonu Top Model. 28-latka wyróżniła się na tle hordy aspirujących celebrytów potężnymi koneksjami. Jej mąż jest bowiem ministrem w rządzie Mateusza Morawieckiego. Mowa tu o Łukaszu Schreiberze, przewodniczącym Komitetu Stałego Rady Ministrów oraz sekretarzu Rady Ministrów. Jaki jest stosunek Prawa i Sprawiedliwości do stacji TVN, wszyscy dobrze wiemy. Fakt, że żona jednego z najważniejszych polityków partii występuje na antenie "wroga", okazał się więc niemałą sensacją.
W ciągu ostatnich paru dni Marianna wyraźnie zdążyła już zasmakować próbki życia instagramowej celebrytki. Przyszło jej już nawet wystosowywać oficjalne oświadczenia. Jak może nie wszyscy pamiętają, przed trzema laty Schreiber zasłynęła obrzydliwym wpisem na Twitterze. Sfotografowała niczego nieświadomą dziewczynę w komunikacji miejskiej, która na kolanach miała tęczową torbę. Zdjęcie opatrzyła podpisem: "won z mojego miasta".
Schreiber ma już jednak najwyraźniej dość tłumaczeń i postanowiła skupić się na nowych perspektywach, które otworzyły się przed nią po występie w Top Model. W niedzielny poranek żona ministra odważyła się wrzucić do sieci zdjęcie, na którym pręży na domowej kanapie całkowicie nagie ciało. Możliwość dodawania komentarzy pod fotką została ograniczona, nic dziwnego więc, że te wpisy, które się zachowały, były raczej życzliwe w stosunku do "modelki".
Naga prawda jest najładniejsza. I tej pięknej wersji się trzymamy... Marysia, czas na "Playboya"; Spełniaj swoje marzenia i nie patrz na zawiść innych. Po prostu bądź sobą - podnosili ją na duchu ci nieco bardziej przyjacielsko nastawieni internauci.
Negatywnych opinii musiało być całkiem sporo. Schreiber nie nadążyła bowiem ze skasowaniem wszystkich głosów krytyki. Jeden z internautów zarzucił młodej kobiecie, że w głowie jej się poprzewracało od pieniędzy męża.
Mąż za dużo zarabia i kobiecie się nudzi... żenada, przykro patrzeć... współczuję mężowi, bo zajmuje poważne stanowisko, a ty mu robisz taki kicz...
Do tego i wielu innych stawianych jej zarzutów Marianna "won z mojego miasta" Schreiber postanowiła odnieść się w nagraniu na InstaStories. Jak tłumaczy, dla niej wrzucenie byle jak wykonanego aktu w czerni i bieli jest symbolem emancypacji.
Wstawiam zdjęcie artystyczne, na którym nie mam ubrania. Czy to znaczy, że jestem lubieżna? Nie, to znaczy, że jestem sobą i mam siłę być sobą. Mam siłę sprzeciwić się temu, że mężczyzna, gdy widzi moje zdjęcie, (…) nazywa mnie kimś, kto powinien zarabiać, stojąc na ulicy - burzy się osoba "będąca sobą i mają siłę być sobą".
Zaszalała?