Koronawirus zbiera coraz większe żniwo w Polsce i na świecie. Do tej pory w kraju odnotowano ponad 150 przypadków zakażenia, z czego trzy osoby zmarły. Kwestią czasu było, zanim do grona chorych dołączą osoby publiczne: w sobotę poinformowaliśmy Was, że COVID-19 wykryto u piłkarza grającego dla włoskiego klubu UC Sampdoria, Bartosza Bereszyńskiego, który jest też zawodnikiem reprezentacji Polski.
Dwa dni po ogłoszeniu niepokojących wiadomości przez sportowca, głos w sprawie postanowiła zabrać żona 27-latka, Maja Mocydlarz. W serii obszernych wpisów udostępnionych na Instagramie choreografka wyjawiła okoliczności, w jakich jej małżonek zaraził się niebezpiecznym wirusem. Okazuje się, że zarówno Bartosz, jak i Maja od kilku tygodni starali się przestrzegać wszelkich środków ostrożności, zaczynając od nieustannego mycia rąk, a kończąc na ograniczeniu kontaktów z innymi ludźmi. Niestety, Bereszyński nie odpuścił sobie treningów z drużyną...
My od początku lutego odkażaliśmy ręce, stół w restauracji, zmienialiśmy ubrania po powrocie do domu, myliśmy ręce non stop - zaczęła Mocydlarz. W końcu unikaliśmy tłumów, wyjście ograniczaliśmy do szybkiego spaceru czy kawy. Finalnie ostatnie 9 dni spędziliśmy całkowicie w domu, bez wychodzenia, jedynie Bartek udawał się do klubu, trenując codziennie, grając mecz i widując się z osobami z drużyny. To wystarczyło do zakażenia. Dlatego wszystko zostało zamknięte i to jedyna droga do polepszenia sytuacji na świecie.
Małżonka piłkarza postanowiła uświadomić internautów w temacie koronawirusa, podkreślając, że kwarantanna jest w obecnej sytuacji absolutnym priorytetem.
W przypadku COBID-19 młodzi, zdrowi ludzie przejdą to raczej łagodnie, czasem nieświadomie, jednak zagrażają pozostałym. Dlatego tak ważna jest kwarantanna, czy też pozostanie w domu i ograniczenie kontaktu na tyle, ile to jest możliwe. Te uśpione objawy okazują się śmiertelne dla osób starszych lub przewlekle chorych. Dlatego należy zostać w domu, jeśli to tylko możliwe. W tym czasie służba zdrowia może jakoś reagować, opóźnia się rozprzestrzenienie wirusa.
Polka zaapelowała też, aby chodzić na zakupy najrzadziej, jak tylko się da i unikać miejsc, gdzie można się natknąć na większe skupiska ludzi.
Proszę racjonalnie podchodzić do sytuacji. Musimy być wdzięczni wszystkim lekarzom, służbom, farmaceutom, sprzedawcom w sklepach spożywczych i innych, którzy wykonują swoją pracę, bo muszą i bez nich nie moglibyśmy funkcjonować. Ale to właśnie również dla ich bezpieczeństwa. Nie chodźcie non stop do sklepów. Tylko jeśli jest to naprawdę potrzebne. Zachowajcie odstęp od innych klientów. Jeśli czujecie, że "coś was bierze", zostańcie w domu, poproście kogoś o pomoc.
Na koniec Mocydlarz zwróciła uwagę na fakt, że objawy koronawirusa nie pojawiają się od razu, dlatego wiele osób może sobie nawet nie zdawać sprawy, że są zakażeni.
Najważniejszy fakt jest taki (o którym przekonaliśmy się osobiście), że wirus nie ujawnia się od razu. Przez długi okres inkubacji, wiele osób nie wiedziało, że w ogóle go w sobie ma. Do teraz tysiące osób tego nie wie i być może się nie dowie, ponieważ wiek i stan zdrowia człowieka odgrywa tu chyba ogromną rolę. Przesiadywanie ze znajomymi w domu niestety również nie jest świetnym pomysłem. Bądźcie rozsądniejsi. Życzę wszystkim zdrowia i dbajcie o osoby, które znajdują się w grupie ryzyka. Nie panikujcie!