Maciej Dowbor odwiedził ostatnio Londyn, ale jego wrażenia z wyjazdu były dalekie od pozytywnych, o czym nie omieszkał opowiedzieć na Instagramie. Podczas pobytu w Londynie prezenter doświadczył wielu nieprzyjemnych sytuacji. Skarżył się na zatłoczone ulice, nieprzyjemną pogodę oraz wysokie ceny.
Począwszy od bycia świadkiem okradzenia turystki, którą "obrabował ninja na e-bike’u", aż po spóźniający się, zdaniem Macieja, Big Ben – lista jego skarg była długa. To jednak nie wszystko. W swoim ironicznym materiale, imitującym rozmowę z żoną, celebryta "obraził" nawet angielskie łabędzie w parku, które jego zdaniem wyglądały jak "na sterydach" (chodziło o pelikany przyp. red.).
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Maciej Dowbor narzeka na wycieczkę do Londynu
Największe rozczarowanie spotkało go jednak w restauracji, gdzie za angielskie śniadanie musiał zapłacić aż 100 złotych. Dowbor nie krył niezadowolenia z jakości posiłku, który określił jako "ohydne żarcie". Wysokie ceny w połączeniu z niską jakością jedzenia skłoniły go do użycia tak uwielbianej w mediach frazy – "paragonu grozy".
ZOBACZ TAKŻE: Koroniewska i Dowbor wyciskają siódme poty podczas treningu tenisa. Na kort zajechali furą za 400 tysięcy złotych
Powrót do Polski również nie przebiegł bez problemów. Dowbor musiał przesiąść się w Gdańsku, co wydłużyło jego podróż do 16 godzin. Jak sam przyznał, bilety kosztowały go tyle co podróż do Stanów Zjednoczonych – a wszystko przez pomyłkę w datach, której sam był winien... Na koniec prowadzący "You Can Dance" dorzucił swoje "trzy grosze" i skrytykował jakość internetu w stolicy Wielkiej Brytanii, narzekając na słaby zasięg i brak 5G.
Zapomniałem dodać, że w Londynie jest tragiczny zasięg w telefonie, a 5G to chyba nigdy nie łapie - ironizował na nagraniu.
