Największe telewizyjne WPADKI 2022 roku! Rozenek w "DDTVN", Pisarek myli Tuwima z Coelho, Holecka i "Dżugandżu"... (ZDJĘCIA)
Mijające miesiące obfitowały w telewizyjne incydenty. Padały zarówno lapsusy językowe, jak i dużo poważniejsze wpadki. Tak oto widzowie "Faktów" usłyszeli wulgaryzmy, Viki Gabor dwukrotnie zapomniała tekstu, a w "Pytaniu na śniadanie" Nick Carter wylądował w *NSYNC.
Telewizyjne wpadki w wykonaniu rodzimych dziennikarzy i celebrytów nie są w gruncie rzeczy niczym nowym. Lapsusy językowe, drobne pomyłki czy wpadki są nieodłączną częścią pracy na szklanym ekranie, a już szczególnie w programach na żywo, gdzie najczęściej dochodzi do obśmiewanych w internecie sytuacji. W mijających miesiącach, jak co roku, takowych incydentów oczywiście nie brakowało.
Tak to wyglądało rok temu: Oto NAJWIĘKSZE TELEWIZYJNE WPADKI 2021 roku! Dykiel w "Dzień dobry TVN", córka Lewandowskiego przerywa wywiad, kompromitacja Moro... (ZDJĘCIA)
Oto największe wpadki telewizyjne 2022 roku. Małgorzata Rozenek w "Dzień dobry TVN" to dopiero początek
W 2022 roku zdecydowanie nie brakowało niezręczności w śniadaniówkach, które obejmowały zarówno ekipę "Dzień dobry TVN", jak i równie liczną drużynę "Pytania na śniadanie". Niesforny mikroport, przejęzyczenia Małgorzaty Rozenek czy przypisanie Nicka Cartera do grupy *NSYNC przez dziennikarkę telewizji publicznej to tylko niektóre z przykładów. W TVP od wpadki nie ustrzegła się też Danuta Holecka, którą dopadła "klątwa Dżugandżu".
Sporo zabawnych przeinaczeń miało też miejsce podczas koncertów i wydarzeń na żywo, z Kasią Wilk witającą Opole w Sopocie czy nagminnie zapominającą tekstu Viki Gabor na czele. Z kolei na Eurowizji Mika pomylił nasz kraj z brzmiącą podobnie Holandią, a Wojciech Szczęsny czy ekipa "Faktów" mieli problemy z niesfornymi mikrofonami, które zarejestrowały więcej, niż zapewne chcieliby ich właściciele.
Zobaczcie, z jakimi telewizyjnymi wpadkami na koncie żegnamy 2022 rok. Macie swoje ulubione?
Małgorzata Rozenek i sprawa jej posady w "Dzień dobry TVN" to bez wątpienia jeden z najgorętszych newsów mijających miesięcy. Choć celebrytka dopiero wprawia się w nowy fach, to komentarze internautów często były dla niej bezlitosne. Ona sama zapewnia, że wciąż się uczy i nie zamierza rezygnować z posady marzeń.
Gosi co prawda zdarzyło się w śniadaniówce kilka lapsusów językowych - w tym trudności z wymówieniem słowa "ilustratorka" - jednak na razie nie wygląda na to, aby jej miejsce w porannym paśmie TVN-u było zagrożone. Innego razu pomyliła na wizji imię ekspertki, a także przegrała nierówną walkę z pościelą podczas wejścia na żywo.
Na początku listopada światowe media obiegły smutne wieści o śmierci Aarona Cartera. O przedwczesnym odejściu młodszego brata Nicka Cartera poinformowano też w "Pytaniu na śniadanie", gdzie Marta Surnik zaliczyła niestety sporą wpadkę. Przywołując sylwetkę brata Aarona, znanego z występów z Backstreet Boys, prezenterka przypisała go do składu grupy... *NSYNC.
Dziś rano dowiedziałam się, że Aaron Carter nie żyje. Muzyk, młodszy brat Nicka Cartera z zespołu *NSYNC, który był bardzo znany w latach 90. Jako chłopiec zdobywał listy przebojów - mówiła na wizji, co bezlitośnie obśmiali internauci.
Lipiec z kolei przyniósł wieści o poważnym wypadku podczas wyścigu Formuły 1 w Wielkiej Brytanii. Zhou Guanyu wyszedł wówczas z kolizji bez szwanku, czego nie można powiedzieć o Danucie Holeckiej i jej zderzeniu z językiem chińskim. Wzmianka o słynnym kierowcy pojawiła się również w "Wiadomościach" i to właśnie dziennikarce przypadło przedstawienie widzom bohatera tej historii.
Niestety imię i nazwisko Zhou Guanyu wyraźnie ją pokonało, a prowadząca głównego wydania pasma informacyjnego TVP przechrzciła Chińczyka, nazywając go... "Dżugandżu". Wpadka Holeckiej odbiła się w sieci szerokim echem, a internauci do dziś zastanawiają się, jak to możliwe, że nikt nie przekazał jej w porę poprawnej wymowy personaliów kierowcy.
Mijające miesiące nie oszczędzały także Viki Gabor. Pod koniec marca zwyciężczyni Eurowizji Junior wystąpiła na rozdaniu Wiktorów, gdzie dała zaskakujący popis podczas wykonania piosenki "Chodź, pomaluj mój świat". Niestety młoda wokalistka nie popisała się znajomością tekstu, a jej wykon został zrównany z ziemią przez rozczarowanych internautów.
Wtedy wydawało się, że będzie to dla Viki lekcją. Niestety zdaje się, że jednak nie odrobiła pracy domowej, bo w połowie czerwca na festiwalu w Opolu sytuacja się powtórzyła. Wówczas Gabor poległa w starciu z hitem Marka Grechuty "Dni, których nie znamy", którego warstwa liryczna również była jej obca. O reakcjach komentujących wspominać raczej nie trzeba...
Tegoroczna edycja Top of the Top Sopot Festival obfitowała w zaskakujące wpadki i przejęzyczenia. Wie coś o tym Kasia Wilk, która, wychodząc na scenę Opery Leśnej, powitała zgromadzoną widownię słowami "Dobry wieczór, Opole". Na jej pomyłkę zareagowano salwą śmiechu, a sama wokalistka starała się wybrnąć z humorem z niezręcznej sytuacji.
Po drobnej wpadce Wilk zabrała zresztą głos na facebookowym profilu, gdzie pochwaliła się, że jednak wie, w jakim mieście występowała. Fani zresztą szybko jej wybaczyli, a dziś to jedynie humorystyczna anegdota. Myślicie, że dla równowagi następnym razem powinna powitać Sopot w Opolu?
W mijających miesiącach Karolina Pisarek nie mogła narzekać na brak aktywności. Co więcej, działo się u niej tak wiele, że udzielała kolejnych wywiadów, w których prostowała wypowiedzi z poprzednich. Tak też było w przypadku obecności niegdysiejszej uczestniczki "Top Model" w ślubnym cyklu Izabeli Janachowskiej na YouTubie. W trakcie dyskusji ze ślubną ekspertką Pisarek odniosła się do "afery kopertowej" i posłużyła się pewnym cytatem.
Jest generalnie tak, że jeżeli się nie powodzi, to ludzie się zbierają i pomagają, ale jak napisał Julian Tuwim: "Przyjaciela nie poznaje się w biedzie, ale po tym, jak znosi twój sukces" - powiedziała wtedy Karolina.
Niestety jest pewien problem, gdyż wspomniana sentencja nie ma z Tuwimem nic wspólnego i jest w rzeczywistości uproszczonym zdaniem, które zawarł w jednej ze swoich książek... Paulo Coelho. Co więcej, sama Janachowska przyznała potem, że wywiad był autoryzowany i Karolina mogła się ustrzec od wpadki. Niestety nie skorzystała z takiej szansy...
Nie pozostaje więc nic innego, jak podsumować sprawę słowami wieszcza: "Błogosławieni ci, którzy nie mając nic do powiedzenia, nie oblekają tego faktu w słowa".
W połowie października od wpadki nie ustrzegli się Michał Malitowski i Andrzej Grabowski, którzy jurorowali w mijającej edycji "Tańca z gwiazdami". Do niesmacznej sytuacji doszło podczas ocen tańca Natalii Janoszek, gdy pierwszy z panów postanowił przekazać wszystkim, co mu szepnął na ucho drugi. W założeniu miało wyjść zabawnie, jednak wyszło - delikatnie mówiąc - niezręcznie.
Tak przywaliłaś tą salsą, że aż się zrobiło miło, Andrzej mi tutaj mówi, że od twojego uroku jest ciepło w sercu i w kroku - przekazał całej Polsce Malitowski.
Grabowski był nieco zaskoczony decyzją kolegi o powtórzeniu seksistowskiej uwagi przed kamerami i szybko wyparł się (rzekomo) własnych słów, twierdząc, że "tego nie powiedział". Sama Natalia cały czas milczała i w sumie trudno jej się dziwić.
Wpadki w śniadaniówkach to już praktycznie standard w podobnych zestawieniach. Bohaterem kolejnej został pod koniec listopada Filip Chajzer, któremu na wizji wypadł mikroport. Po zakończeniu wywiadu prezenter stracił łączność z wydawcami, jednak jego mikrofon cały czas był włączony.
Odpadł mi mikroport, Gosia! Gosia? Gosia?! - wykrzykiwał spanikowany.
W ten sposób widzowie mogli usłyszeć, jak Chajzer biega po studiu i pilnie wzywa do pomocy Małgorzatę Ohme, żeby uratowała go z niedoli. Niestety jego współprowadząca była wtedy zajęta wywiadem z gościem programu, co jednak nie zniechęciło Filipa, który podszedł do niej podczas wejścia na żywo i ponownie zaapelował o ratunek.
Przypniesz mi mikroporcik, bo mi odpadł, proszę? Wepchnij mi go tam, dziękuję! - wypalił jeszcze na wizji, po czym udało się na szczęście załagodzić jego nagły kryzys.
W połowie sierpnia TVP zorganizowała Koncert Piosenki Wojskowej Państwa NATO, na którym zaprezentowała się m.in. grupa Captain Jack. Po występie na scenę wkroczyli Aleksander Sikora oraz Ida Nowakowska, którzy przybliżyli widzom sylwetkę niemieckiej formacji. Wtedy też z ust prowadzącej "Pytania na śniadanie" padło stwierdzenie, jakoby frontman sam niegdyś służył w wojsku.
Eks żołnierz, międzynarodowa supergwiazda. Captain Jack na specjalną prośbę widzów Telewizji Polskiej wykonał utwór, który jest ulubionym utworem wszystkich żołnierzy - "In the Army Now". Wielkie brawa raz jeszcze. Się działo - mówiła ze sceny Nowakowska.
Problem w tym, że Ida... pomyliła wokalistów. Stwierdzenie o służbie w armii było bowiem prawdziwe za czasów, gdy frontmanem był Franky Gee, jednak ten od kilkunastu lat nie żyje. Jego miejsce w zespole zajął wtedy Bruce Lacy, który nie ma podobnych doświadczeń, a wcześniej działał jako... striptizer w ramach grupy Erotic Tigers.
W tym roku nie tylko Viki Gabor miała problemy z zapamiętaniem tekstów kultowych klasyków. Na chwilową liryczną amnezję zapadła też Katarzyna Nosowska, która podczas festiwalu w Sopocie zaśpiewała piosenkę "Mamona" z repertuaru Republiki. Niestety nie obyło się bez wtopy, bo w trakcie występu Kasi nagle nastał moment ciszy.
Reszta wykonu na szczęście przebiegła już bez przykrych niespodzianek. Po fakcie Nosowska postanowiła się krótko wytłumaczyć ze sceny.
Trochę się tam przycięłam. No wiecie, to jest jednak na żywo. Przepraszam - powiedziała nieco zmieszana ze sceny.
Na początku listopada kanapę "Dzień dobry TVN" zaszczyciła swoją obecnością dawno niewidziana Candy Girl. Niegdyś nazywana "polską Lady Gagą", dziś spełnia się raczej jako influencerka, a jej metamorfoza wzbudziła w sieci sporo emocji. Równie wiele uwagi poświęcono temu, co mówiła i nie chodzi tu wyłącznie o porównywanie się do Madonny...
W trakcie wywiadu Candy, czy raczej Barbara Hetmańska, pochwaliła się tym, w jak dalekie zakątki świata przyszło jej podróżować w celach zarobkowych. Wśród krajów, w których gościła była też Korea, jednak to, o której mowa, sprawiło jej mały problem i zastanawiała się nad sprawą chyba o moment za długo...
Zaczęłam jeździć z całym zespołem tam. Oprócz całych Chin była Mongolia, Hongkong, Korea... Południowa, Północna, yyy Południowa. Przepraszam! Południowa, tak, Seul. Także niesamowity czas i takie super wspomnienia.
Od wpadki w Sopocie w tym roku nie ustrzegła się również Agnieszka Chylińska. Nie chodzi jednak o zapomniany tekst czy problemy z garderobą, lecz o tatuaż na twarzy, który wokalistka zaprezentowała wówczas po raz pierwszy. Chodzi o napis "Never Ending Sorry", w którym niestety środkowy wyraz stracił drugą literę "n". Wieści dotarły zresztą do samej zainteresowanej, która szybko zabrała głos.
Zaśpiewam utwór "Jest nas więcej" z nowej płyty "Never Ending Sorry", chociaż dzisiaj mi zniknęło kolejne "n", więc nie wiem, o co chodzi... - wspominała podczas wejścia na żywo przed kolejnym występem w Sopocie.
Przypomnijmy: Agnieszka Chylińska zrobiła sobie na twarzy TATUAŻ Z BŁĘDEM? Internauci już to wyłapali... (FOTO)
Na szczęście tatuażowy kryzys szybko udało się zażegnać, bo kilka tygodni później Agnieszka zaprezentowała się fotoreporterom w "wersji poprawionej". Teraz literka "i" służy też za brakujące "n", a internet może spać spokojnie.
W maju miejsce miał tegoroczny Konkurs Piosenki Eurowizji, a nasz kraj w Turynie reprezentował chwalony w kraju i poza jego granicami Krystian Ochman. Po występie wokalisty w sieci pojawiło się wiele głosów, jakoby wijące się "demoniczne" tancerki zaliczyły na scenie drobną wpadkę. Zapewniano jednak, że wszystko poszło zgodnie z planem.
Prawdziwa wtopa miała natomiast miejsce tuż przed występem Ochmana, gdyż Mika - zapewne w napływie eurowizyjnych wrażeń - pomylił nasz kraj z Holandią. W ten sposób widzowie usłyszeli "This is Holland" zamiast "This is Poland". Tego już niestety plan chyba nie obejmował...
Na początku listopada w mediach społecznościowych wybuchła wrzawa z powodu niekoniecznie taktownego zachowania Norbiego w jednym z odcinków "Koła fortuny". Niegdysiejszy "wokalista", którego koncerty wciąż przyciągają tłumy, wychwalał uczestnika za spory spadek wagi, gdy obok stała kobieta o pełniejszych kształtach. Z jej miny można wywnioskować, że czuła się nieco nieswojo.
Gdy wydawało się, że sprawa wkrótce rozejdzie się po kościach, na łamach Plejady opublikowano osobliwy komentarz Norbiego. Między wersami gwiazdor TVP stwierdził, że "nie pamięta" przywołanej sytuacji, a poza tym nie doszło do przykrej konfrontacji ani nikt nie przyszedł do niego z pretensjami, więc w sumie nie ma problemu.
Skoro ja tego nie pamiętam, to wszystko musiało być okej. Poza tym nikt nie miał żadnych pretensji. Uczestnicy po odcinku zawsze są uśmiechnięci i zadowoleni - cytowało jego słowa wspomniane medium.
Wtopy nie ominęły w tym roku również programów informacyjnych. Pewnego kwietniowego wieczoru z początku wszystko odbywało się zgodnie z planem, a prowadząca tego dnia Anita Werner zapowiadała kolejny materiał. Problem zrodził się, dopiero gdy skończyła mówić do kamery o niedźwiadku błąkającym się w Tatrach, gdyż ze studia dało się słyszeć przejmujący krzyk jednego z członków ekipy...
K*rwa mać! - usłyszeli widzowie.
Jak można się domyślić, w cyfrowej wersji programu z tego dnia przekleństwo zostało wyciszone, jednak przez niedopatrzenie ekipa zaliczyła kolejną wpadkę. O ile soczysty wyraz czyjegoś niezadowolenia zniknął, to w jednym z materiałów nie wypikano innego przekleństwa, a widzowie mogli usłyszeć, że jeden sąsiad ma drugiego "głęboko w d*pie".
Jak co roku, nie obyło się też bez wpadek przy podpisach osób na telewizyjnych paskach. W czerwcu internet uśmiechał się szyderczo, gdy Sebastian Karpiel-Bułecka na chwilę stał się Aleksandrem Sikorą, a jesienią Ewa Krawczyk na czas emisji jednego z odcinków "Tańca z gwiazdami" została żoną Wiesława Nowobilskiego.
Pozostaje tylko współczuć - w końcu najgorsze co może spotkać znaną osobistość, to przekręcone nazwisko, a i w prasie bywa przecież różnie...