Internetowa strona macierzyństwa. Tak "instamatki" sprzedają swoją prywatność!
Celebryci przyzwyczaili nas do tego, że w mediach relacjonują już wszystko. "Instamatki Polki" wyczuły w tym niezły interes i zaczęły sprzedawać w Internecie swoją prywatność. Głównie kosztem... własnych dzieci.
Gwiazdy i celebryci uwielbiają dzielić się całym, głównie nieciekawym, życiem. Ślubne okładki w magazynach, wyznawanie w wywiadach-rzekach szczegółów małżeństwa, ogłaszanie ciąży na Instagramie czy relacjonowanie na bieżąco imprezy już chyba nikogo nie dziwi. Wyjazd na wakacje, podczas których wypoczywają nie wiadomo od czego lub po prostu zwykłe śniadanie też stają się na tyle ważnym wydarzeniem, żeby relacjonować je w mediach społecznościowych.
Zwykłe kobiety, których niestety czasami jedynym osiągnięciem życiowym było urodzenie dziecka też zauważyły, że sprzedawanie prywatności może stać się głównym źródłem utrzymania. Oficjalnie swoje konta na Instagramie lub Facebooku prowadzą, aby wspierać inne matki i je inspirować, ale bądźmy szczerzy - raczej nie robią tego za darmo. Kto wie, może kiedyś dogonią w zarabianiu na ciąży i dziecku samą Annę Lewandowską.
Dobrym przykładem celebrytki walczącej o uwagę fanów jest Maja Bohosiewicz, która postanowiła połączyć bycie celebrytką z publikowaniem macierzyństwa w sieci. Choć trudno wymienić role, w które się wcieliła, to i tak przez wcześniejszą obecność medialną miała łatwiejszy start w zdobywaniu obserwujących na Instagramie.
Instamatki, bo tak się same nazywają, mają ogromne grono wielbicielek, które z wypiekami na twarzy śledzą ich codzienne życie. Tak samo duża jest grupa przeciwników, którzy zarzucają im sztuczność, pokazywanie nierealnego świata macierzyństwa oraz sprzedawanie się sponsorom.
Zobaczcie najpopularniejsze "Instamatki-Polki". Wierzycie, że robią to tylko "dla fanów"?