Dawid Woliński nadział się na fotoreporterów, którzy ruszyli jego śladem na przejażdżkę po stolicy. Po drodze wyskoczył do apteki, zaopatrując się w torbę termoizolacyjną. Na jego nieszczęście paparazzi pstryknęli kilka fotek udowadniających, że znany projektant ma w nosie przepisy ruchu drogowego.
Niewiele ponad rok temu Dawid Woliński doświadczył sytuacji, której każdy kierowca z pewnością wolałby uniknąć. Jego luksusowe auto (o dziwo prawidłowo zaparkowane) zostało zablokowane przez inny samochód osobowy, w efekcie czego projektant miał związane ręce. Czekając na możliwość wyjazdu udokumentował na zdjęciach to zdarzenie, szyderczo wytykając kierowcy skrajnie nieodpowiedzialną postawę.
Tym razem role się odwróciły. To właśnie juror programu "Top Model", który pouczał innych, jak nie należy parkować, sam pokazał, że ma na sumieniu grzeszki drogowe. Nieodstępujący go nawet na krok fotoreporterzy dotarli za nim do warszawskiego Śródmieścia. 47-latek wyskoczył do apteki tylko po jedną rzecz, w związku z czym nawet nie zamierzał rozglądać się za wolnym miejscem parkingowym.
Należący do Wolińskiego elektryczny Mini John Cooper Works stanął więc na zakazie. O chęci szybkiego załatwienia sprawy na mieście świadczył również swobodny ubiór znanego kierowcy. Dawid, który wzbrania się przed noszeniem puchowych kurtek był widziany na początku grudnia w przewiewnej kurtce koszulowej, szarych spodniach dresowych i obuwiu sportowym.
Uwadze fotoreporterów nie umknęło brawurowe zachowanie projektanta za kółkiem.
Załatwienie tylko jednej sprawy nie usprawiedliwia zaparkowania samochodu na zakazie.
Woliński wyszedł jednak z całkowicie przeciwnego założenia.
Gwiazdor stacji TVN uniknął konsekwencji. W przeciwnym razie otrzymałby mandat w wysokości 100 zł i 1 punkt karny.
Od niedawna porusza się po Warszawie elektrycznym bmw, za którego musiał zapłacić ponad 150 tysięcy złotych.