Finał 20. edycji "Twoja Twarz Brzmi Znajomo". Oto przegląd NAJGORSZYCH występów w historii programu (WIDEO)
Już od 10 lat "Twoja Twarz Brzmi Znajomo" bawi i wzrusza widzów Polsatu, przybliżając im twórczość wielu artystów polskiej i zagranicznej sceny muzycznej. W ciągu 20 edycji byliśmy świadkami wielu wcieleń, które nie miały nic wspólnego z odtwarzanymi postaciami. Pamiętacie je wszystkie?
Program "Twoja Twarz Brzmi Znajomo" podbił serca polskiej publiczności, która już od 10 lat z zaciekawieniem śledzi metamorfozy znanych i lubianych, przeistaczających się w najznamienitsze gwiazdy estrady. Sprowadzony z Hiszpanii format okazał się strzałem w dziesiątkę, choć na przestrzeni zrealizowanych ponad 200 odcinków nie brakowało w nim licznych kontrowersji związanych przede wszystkim z wcielaniem się w afroamerykańskich artystów. Od obecnej edycji show ich przeboje mogą odtwarzać jedynie uczestnicy o tym samym kolorze skóry (czytaj: Aleksandra Szwed).
Komentowana na wszystkie sposoby zmiana przypadła na jubileuszową odsłonę widowiska, w której rywalizują ze sobą zwycięzcy poprzednich serii. O uznanie widzów, Brylantową Twarz i 100 tysięcy złotych przekazane na cele charytatywne, zawalczą dziś: Maria Tyszkiewicz, Mateusz Ziółko, Filip Lato oraz Stefano Terrazzino. Po raz pierwszy w historii programu zwycięzcę wyłoni publiczność w głosowaniu SMS-owym.
Edycja "najlepszych" zobowiązuje do mistrzowskich wykonań dostarczających niezapomnianych wrażeń i wielu wzruszeń (w tej materii liczymy oczywiście na niezawodnego Piotra Gąsowskiego). 10. rocznica emisji przeboju Telewizji Polsat zachęciła nas do sentymentalnej podróży śladem gwiazd, które nie zdołały wzbić się na wyżyny artystycznych umiejętności. Po latach ich nieudane próby zbliżenia się do oryginalnych wykonawców wywołują na naszych twarzach jeszcze większy uśmiech politowania.
Oto subiektywny ranking najgorszych występów w historii "Twoja Twarz Brzmi Znajomo" według redakcji Pudelka.
Otwierając nasze zestawienie nie możemy cofnąć się do początków programu, w których charakteryzacja odgrywała zdecydowanie drugorzędne znaczenie. Producenci najwidoczniej pokładali ogromne nadzieje w uczestnikach historycznej pierwszej edycji, pozbawiając ich fizycznych cech wylosowanych postaci. Musieli więc dwoić się i troić, by odtworzyć "swoich" artystów wyłącznie na podstawie podobieństw wokalnych i ruchowych.
Paulla, która musiała zmierzyć się z zadaniem wykonania wielkiego hitu Rihanny "Only Girl (In The World)" prawdopodobnie nie poradziła sobie z najwyższymi partiami wokalnymi. Sprytni twórcy show wpadli na pomysł, by przykryć jej głos... autotune'm. To godna pozazdroszczenia umiejętność, zwłaszcza jak na podkreślaną wielokrotnie informację o "występach na żywo". W rezultacie Paulla w najważniejszych fragmentach utworu brzmiała jak robot, a w faktycznie wyśpiewywanych zwrotkach i tak nie zdołała unikać fałszywych dźwięków.
Gdyby Elvis Presley śpiewał z takim szczękościskiem i wyglądał jak chomik walczący z uderzeniami gorąca, kobiety mdlałyby na jego widok, ale z przerażenia. Katarzyna Glinka była właściwie na przegranej z góry pozycji, nie będąc w stanie odtworzyć jednej z najbardziej charakterystycznych barw głosu w historii muzyki. Nie udało jej się też to w przypadku Anastacii czy Janet Jackson.
Nie wiemy, czy utalentowany na polu komediowym Bartłomiej Kasprzykowski pozwolił sobie na celową parodię, czy kompletnie nie wiedział, czego się chwycić, próbując zbliżyć się choćby na kilometr do frontmanki grupy Hey. Prawdą jest, że pozbawił jej absolutnie wszystkiego, z czego słynie - czystego wokalu, głębokiego przekazu wyśpiewywanych słów, a zwłaszcza uroku osobistego. Miejmy nadzieję, że Nosowska nigdy nie miała "przyjemności" zapoznania się z tym materiałem.
Aha, zapomnielibyśmy dodać, że aktor zwyciężył 4. edycję, dołączając do składu jury na kolejne 2 lata.
Oto kolejna nieudana próba transformacji aktora w kobiecą ikonę polskiej muzyki rozrywkowej. W odróżnieniu od swojego poprzednika Marcin Rogacewicz podszedł do swojego wyzwania o wiele poważniej, starając się ukazać wrażliwość oryginalnie wykonującej "Małego elfa" Haliny Frąckowiak. Jego wysiłki zaowocowały... salwą śmiechu wśród jurorów.
Od pierwszych sekund brzmiało to źle, jednak do tej pory próbujemy zrozumieć, co wydarzyło się na pół minuty przed końcem. Obawiamy się, że gdyby zaistniała konieczność wydłużenia występu, Joanna Moro musiałaby wspomagać się respiratorem. Kariery hip-hopowej to ona raczej nie zrobi... chociaż kto wie, jej interpretacja "Fergalicious" w opinii jurorów zasłużyła na wygraną.
Irracjonalnych wygranych ciąg dalszy. Anna Dereszowska na ogół umiejętnie wcielała się w wylosowane postaci, lecz Taylor Swift ewidentnie nie znajdowała się w spektrum jej muzycznych zainteresowań. Mimo tego sędziowie postanowili nagrodzić ją zwycięstwem. Pozostaje więc zapytać ich, czy kiedykolwiek wcześniej słyszeli przebój "Blank Space"? Jego wykonawczyni z pewnością nie wykonywała go w tak desperacki sposób, machając sztyletem w klipie jak obłąkana. Ta twarz zdecydowanie nie zabrzmiała znajomo.
W takich momentach można żałować, że Amerykanie nie przyczepili się wcześniej do naszych producentów o tzw. blackface. Dzięki temu uniknęlibyśmy oglądania daremnych prób odtworzenia postaci Willa Smitha, z którym musiał zmierzyć się Andrzej Młynarczyk. Naturalny luz rapującego aktora, niestety, ustąpił sztywnym ruchom kojarzącym się z seniorem, który postanowił ostatni raz w życiu zaszaleć na fajfach w Ciechocinku. Nuda. Nic się nie dzieje, proszę pana.
Szczęście w nieszczęściu, że Kurt Cobain za życia nie musiał oglądać wątpliwych jakościowo interpretacji swoich kawałków. Biorąc na warsztat takie postaci, trzeba pamiętać przede wszystkim o ich zagorzałych fanach, których uszy wyłapią nawet najmniejsze rozbieżności z oryginałem. Maurycy Popiel "nie spotkał się" z wokalistą Nirvany ani na sekundę, stąd nie powinny dziwić krytyczne opinie zamieszczone pod nagraniem.
Ja: Mamo! Chcę Lady Gagę!
Mama: Ale przecież mamy Lady Gagę w domu.
Lady Gaga w domu:
Występ Klary Williams nie wymaga dodatkowego komentarza.
Nadszedł czas na naszą "truskawkę na torcie", najniżej ocenianą uczestniczkę w historii show, która w ciągu 9 odcinków uzbierała oszałamiające 104 punkty. Karolina Pisarek nie tylko nie miała pojęcia o kreowanych postaciach, ale jeszcze bardziej pogorszyła swoją i tak kiepską sytuację, dając się wciągać w niepotrzebne dyskusje z jurorami, na czele z wyraźnie nieprzychylnym jej Michałem Wiśniewskim. Nas szczególnie zauroczyły jej "Szklanki", których cover Young Leosia oglądała zapewne z ciarkami żenady. Na koniec edycji modelka powinna wcielić się w wokalistę Elektrycznych Gitar, śpiewając nieśmiertelne "I co ja robię tu, uuu, co ty tutaj robisz...".