Podczas gdy Jarosław Bieniuk aktywnie brał udział w zabawie z 10-letnim synem Jasiem, Zuzanna Pactwa pełniła głównie rolę obserwatorki. W końcu jednak modelka zakasała rękawy i pomogła chłopcu lepić śnieżki. Widać, że zależy jej na zbudowaniu serdecznych relacji z dziećmi swojego partnera?
Zuzanna Pactwa zdecydowanym krokiem wmaszerowała do polskiego show biznesu w sierpniu zeszłego roku, kiedy to poinformowaliśmy, że udało jej się uwieść Jarosława Bieniuka, który wówczas dopiero co powitał na świecie dziecko z relacji z Martyną Gliwińską. Początkowo w mediach pojawiały się informacje, że Pactwa nie miała do tej pory okazji zabłysnąć w Polsce, ponieważ była zbyt zajęta zarabianiem kroci za granicą, jako "światowej sławy modelka". Dopiero niedawno nowa wybranka Bieniuka zdecydowała się sprostować, że choć modelką faktycznie była, to do "światowej sławy" trochę jej jednak brakowało.
Na tę chwilę wydaje się, że przynajmniej swoją najbliższą przyszłość Zuzanna wiąże z ojczyzną. Tak przynajmniej można wywnioskować z najnowszych zdjęć modelki i Jarosława Bieniuka, na których zakochana para korzysta z uroków zimy, zabawiając najmłodszego syna Anny Przybylskiej - Jana. Na miejsce śnieżnych zmagań rodzinka wybrała teren przed domem Bieniuków w Gdyni Orłowie. Z 40-stką na karku Jarosław dał popis zwinności i dystansu do samego siebie, zjeżdżając z górki na sankach - niestety ponowne wspięcie się na szczyt przyszło mu z niemałą trudnością. Chcąc najwyraźniej zapewnić zgromadzonym pełen zakres zimowych wrażeń, ojciec z synem urządzili sobie wojnę na śnieżki. Pactwa opowiedziała się po stronie Jasia - pomogła mu przygotowywać puszystą amunicję.
Zobaczcie, jak Bieniuki w towarzystwie Zuzanny Pactwy korzystają z wolnego popołudnia. Wyglądają razem na szczęśliwych?
Promienne uśmiechy ani na moment nie opuszczały twarzy Jarosława, Jana i Zuzanny. W świeceniu perełkami nie przeszkadzał im nawet panujący ziąb.
Idąc na przekór trendom wytyczonym przez koleżanki z show biznesu, które nawet na siłownie wędrują w pełnym makijażu, Pactwa zaprezentowała się na górce bez zbędnych "upiększaczy".
Podczas zabawy na śniegu Jarosław rozbudził w sobie "wewnętrzne dziecko". Postanowił pożyczyć od syna drewniane sanki i raz jeszcze poczuć się jak rozbrykany 8-latek. Jazda z zawrotną prędkością wyraźnie przypadła mu do gustu.
Zupełnie jak w swoim życiu zawodowym, tak i podczas wygłupów na dworze Bieniuk napotkał poważne problemy, podejmując próby powrotu na szczyt.
Ostatecznie były piłkarz zmuszony był pogodzić się z porażką. Przyjął ją jednak z uśmiechem na twarzy.