Jarosław Kaczyński wyznał, że z okazji komunii otrzymał APARAT FOTOGRAFICZNY! Co dostali inni politycy? (WIDEO)
Na TikToku pojawiło się nagranie, na którym politycy wspominają czasy, gdy szli do Pierwszej Komunii Świętej. Zapytano ich, czy widzieli na oczy otrzymane w dniu przyjęcia sakramentu pieniądze. Niektórzy wyjątkowo się otworzyli.
Sezon komunijny w pełni. W świecie show-biznesu temat również jest niezwykle żywy. Najwięcej emocji tradycyjnie budzą stylizacje, które gwiazdy i celebryci wkładają na imprezy z okazji przyjęciu sakramentu przez swoje, bądź dzieci krewnych.
Zajmującym tematem są także komunijne prezenty. Jak się okazało, zdecydowany prym w tej kwestii wiodą Krzysztof i Maja Rutkowski. Syn słynnego detektywa bez licencji otrzymał bowiem od rodziców warte 200 tysięcy złotych auto.
Przypominamy: Krzysztof Rutkowski junior z okazji komunii świętej dostał samochód wart 200 TYSIĘCY ZŁOTYCH. Miły prezent? (ZDJĘCIA)
Na TikToku pojawił się właśnie film, w którym o swoich komunijnych prezentach opowiadają... politycy. W nagraniu "orientuj.się" widzimy, jak reporterka zaczepia maszerujących po sejmowych korytarzach posłów i dopytuje, na jaki upominek mogli liczyć w dniu swojej Komunii Świętej oraz czy widzieli komunijne pieniądze, jeśli takowe otrzymali. W materiale wystąpili Jarosław Kaczyński, Konrad Berkowicz, Krzysztof Śmiszek, Borys Budka, Teresa Pamuła, Bożena Żelazowska i Jacek Ozdoba.
Zobaczcie, co odpowiedzieli.
Weź udział w badaniu i wpływaj na rozwój internetowej przestrzeni. LINK
Wie Pani co? Ja brałem komunię w '58 roku. To były naprawdę zupełnie inne czasy. Pewnie sobie Pani nawet nie potrafi wyobrazić. (...) Dostałem aparat fotograficzny i nikt mi go nie zabierał - odpowiedział.
Ja widziałem rower z komunii. Częściowo (pieniądze przyp. red.) oczywiście zostały zabrane, bo moja rodzina składała się na jakiś prezent dla mnie - właśnie na rower. Natomiast zanim się złożyła, musiała zapracować na te pieniądze, a zanim zapracowała, to państwo ukradło im w opodatkowaniu pracy, a później przy zakupie roweru w Vacie za to, że ktoś pracował i chciał dziecku kupić rower. Oczywiście jak to na każdym kroku zostaliśmy więc okradzeni przez państwo. Ale nie, moja rodzina mnie nie okradła - rozgadał się, "przy okazji" wbijając szpilę państwowemu aparatowi poseł Konfederacji.
Nie, nie widziałem. Mamo, oskarżam Cię - zaczął rozbawiony ukochany Roberta Biedronia, dodając: Ale widziałem za to radiomagnetofon, który został kupiony z pieniędzy komunijnych. Do tej pory służy mojej rodzinie.
Tak, oczywiście, widziałem. To były jeszcze stare złotówki. Co więcej, za te pieniądze kupiłem piłkę do gry w piłkę nożną. Na to starczyło... I jeszcze chyba na jakieś drobiazgi. Natomiast to nie były bajeczne sumy, jakie dzisiaj słyszymy - wspomina polityk z KO.
Nie, bo w tamtych czasach nie dostawaliśmy pieniążków. Od chrzestnej dostałam bluzkę białą, piękną i od chrzestnego dostałam piękną, amerykańską chustkę, białą w takie różyczki. A najważniejsze - od rodziców dostałam piękny pozłacany zegarek, który nosiłam aż do ósmej klasy. Był to rosyjski zegarek, bo wtedy były albo szwajcarskie, albo rosyjskie. Ale to był naprawdę dobry zegarek i wspominam go z wielkim sentymentem - otworzyła się polityk z PiS-u.
Tak, ale to było tak dawno i tak drobne pieniądze. Ale widziałam, oczywiście. Ale i tak myślę o rowerze. To był mój pierwszy rower, na którym się nauczyłam jeździć - ujawnia Żelazowska.
O Jezu, nie pamiętam. Czy (pieniądze - przyp. red.) zostały zabrane przez rodziców? Nie, nie... Były dalej w miejscu, w którym powinny być. Ale co się z nimi stało - szczerze mówiąc - nie pamiętam - odpowiedział z kolei poseł Suwerennej Polski.