Marta, Weronika i Wiktoria Grycan zaistniały w rodzimym show biznesie prawie dekadę temu, wywołując gigantyczny szum. Równie szybko zniknęły i słuch po nich zaginął. Przypominamy historię Grycanek.
Choć fenomen Grycanek może niektórych dziwić, trzeba przyznać niezłomnym atencjuszkom, że w pewnych kręgach dorobiły się statusu ikon. Dziedziczki lodowej fortuny, które zapragnęły o sławie niczym Kardashianki, zwróciły na siebie uwagę mediów 9 lat temu na pokazie Deni Cler, na który Marta po raz pierwszy zabrała ze sobą córkę Wiktorię. Od tamtej pory aspirujące celebrytki stały się stałymi bywalczyniami salonów, nie odmawiając sobie żadnej okazji do zapozowania na ściankach i zaprezentowania wyszukanych stylizacji rodem z Hollywood.
Marta Grycan zaistniała jako "pisarka", wydając trzy książki kulinarne, prowadziła też z Piotrem Gąsowskim program Polski Turniej Wypieków. Jej córki też miały spore ambicje. Weronika próbowała swoich sił jako tancerka pod okiem choreografa zespołu Ich Troje. Wiktoria chciała zostać modelką, a najmłodszej Gabrieli, marzyło się aktorstwo. Niestety, za bardzo nic z tego nie wyszło...
Gwiazdki przez ten czas dodawały na Instagramie zdjęcia z zagranicznych wojaży i wizyt w luksusowych butikach. Wszystko skończyło się, kiedy mąż Marty Grycan i syn potentata lodowego zabronił im lansowania się na ściankach i udzielania wywiadów. Podobno jego partnerzy biznesowi mieli traktować go przez to niepoważnie. Mimo protestów, matka i córki musiały wrócić do "normalnego" życia, a słuch o nich zaginął. Na otarcie łez najwierniejszym fanom Grycanek pozostaje "sekretny" profil Marty, na którym 48-latka publikuje wyjątkowy kontent.
Przypomnijcie sobie niegdysiejsze ulubienice Pudelka. Tęsknicie za nimi?
Marta Grycan oraz jej złaknione sławy córki miały kiedyś aspiracje (i spore szanse), by stać się "polskimi Kardashiankami". Odkąd Marta pojawiła się z Wiktorią na pokazie mody Deni Cler, portale plotkarskie oszalały na punkcie "królowych lodów", co zachęciło je do nieustannego bywania na ściankach.
Grycanki świetnie czuły się w rolach lwic salonowych, nie odpuszczając żadnego większego eventu. Zarówno matka, jak i córki uwielbiały obnosić się swoimi znajomościami z innymi celebrytami, najchętniej przed obiektywami aparatów.
Wiktoria robiła, co tylko mogła, by upodobnić się do swojej amerykańskiej idolki. Dziedziczka lodowej fortuny nie szczędziła grosza na ubrania od najlepszych marek, za każdym razem prezentując na ściance coraz to nowe ciuchy, dodatki czy biżuterię. Kilkukrotnie została też posądzona o noszenie podróbek...
O ile na początku Weronika pokazywała się na imprezach u boku mamy, z czasem nabrała wiatru w żagle i zaczęła chodzić na przyjęcia samotnie, chętnie ogrzewając się w światłach reflektorów. Była też zapaloną tancerką i często organizowała warsztaty, na których zwykle towarzyszył jej fotograf. W You Can Dance jakoś nie wystąpiła.
Jak donosił "Fakt", ponoć Adam, mąż Marty Grycan i syn potentata lodowego, zabronił im lansowania się na ściankach i udzielania wywiadów, ponieważ jego partnerzy biznesowi mieli traktować go przez to niepoważnie. Dziwicie się?
Grycankom podobno trudno było pogodzić się z "odcięciem" od blichtru. Szybko jednak znalazły nowy pomysł na siebie. Marta Grycan przebranżowiła lokal po byłej cukierni na... sklep rybny. Niestety, biznes szybko upadł.
Grycanki zniknęły też z mediów społecznościowych. Konto Wiktorii nadal jest aktywne, ale ostatnie posty pochodzą ze stycznia 2016 roku. Marta Grycan również ma konto na Instagramie, jednak dostępne tylko dla znajomych. Na próżno szukać profili jej córek, które dosłownie zapadły się pod ziemię.