Pogodynek udał się na zakupy do sklepu z polskimi produktami. Skończyły mu się zapasy?
Odkąd Jarosław Kret złamał serce Beacie Tadli, nie cieszy się dobrą reputacją w branży. Choć początkowo prezenter próbował udobruchać zranioną byłą partnerkę prezentami, błagając o wybaczenie, ta została nieugięta. Od tamtej pory 56-latek nie jest mile widziany na salonach, a jego sytuacji nie ratują nawet szczere wyznania dotyczące zmagań z depresją.
Zobacz: Jarosław Kret wygrał walkę z depresją: "Półtora roku terapii i przyjaciele. I znowu mam skrzydła"
Okazuje się jednak, że powoli los się do niego uśmiecha. Jarek znów znalazł pracę jako pogodynek. Jak donosiliśmy pod koniec minionego roku, wziął udział w zorganizowanej przez Polsat rekrutacji i okazał się być najlepszym kandydatem.
Ostatnio fotoreporterzy przyłapali go "na mieście". Kret po opuszczeniu miejsca pracy, udał się na zakupy. Choć zrezygnował z maseczki ochronnej i rękawiczek, zakrył twarz arafatką, która posłużyła mu także jako szalik. Najpierw wybrał się na stację benzynową, nie znajdując tam jednak tego, czego potrzebował, pojechał do sklepu z polskimi produktami, mieszczącego się na warszawskiej Starówce. Tam wyposażył się w ulubione przysmaki.
Wiedzieliście, że pogodynek jest takim smakoszem rodzimej kuchni?
Od czasu rozstania z Beatą Tadlą, pogodynek raczej unika branżowych imprez.
Raz na jakiś czas można go jednak zobaczyć na stołecznych ulicach.
Ostatnio paparazzi sfotografowali zakamuflowanego prezentera przed studiem Polsatu.
Po pracy Jarek wybrał się na stację benzynową, gdzie próbował zrobić zakupy.
Niestety nie dostał tam tego, czego szukał i udał się na dalsze poszukiwania.
56-latek zawitał do sklepu z polskimi produktami, gdzie zaopatrzył się w słoik miodu.