TYLKO NA PUDELKU: Babcia Caroline Derpienski opowiada o jej dzieciństwie i o tym, dlaczego nie mają kontaktu. "To, jak postąpiła, jest niewybaczalne"
Caroline Derpienski rzadko opowiada o swoim dzieciństwie, ale z wywiadów wynika, że nie było ono sielanką. Pudelek skontaktował się z babcią celebrytki, panią Haliną Derpieńską, która opowiedziała nam o wczesnych latach swojej wnuczki. Dziś panie nie utrzymują kontaktu. "Jest mi przykro, że tak to wszystko potoczyło, bo poświęciliśmy jej wiele serca i pieniędzy" - mówi nam.
Caroline Derpienski szturmem wdarła się do polskiego show-biznesu w 2022 roku, nazywając siebie samą "królową diamondsów i dollarsów". W swoich mediach społecznościowych chętnie chwali się wystawnym życiem u boku niejakiego "Dżaka". Rzadko jednak opowiada o swojej rodzinie. Gdy już wspomina dzieciństwo, opisuje je jako trudny okres w swoim życiu. W rozmowach z mediami oskarżała matkę o przemoc psychiczną i fizyczną, a także podkreślała, że często czuła się niekochana i nie mogła przez to zbudować z nią więzi emocjonalnej.
Caroline w tym samym wywiadzie stwierdziła też, że jej dzieciństwo było naznaczone wygórowanymi wymaganiami matki, które przerastały jej możliwości i według niej, przyczyniły się do rozwoju zaburzeń odżywiania. Celebrytka opowiadała, że nie miała także bliskich relacji z ojcem. Rodzice rozwiedli się, gdy była jeszcze dzieckiem - mężczyzna wyjechał do Stanów Zjednoczonych, gdzie mieszka do dziś, a Caroline została z matką w Białymstoku.
Trzeba jednak pamiętać o tym, że Caroline wielokrotnie zmieniała wersję wydarzeń, gdy opowiadała o swoim dzieciństwie. Warto odnotować, że w listopadzie, podczas transmisji live, połączyła się z matką. Rozmowa nie należała jednak do najprzyjemniejszych, bowiem kobieta nie wiedziała, że słuchają jej fani córki.
Pudelek skontaktował się z babcią Caroline, panią Haliną Derpieńską, by zapytać ją o tajemniczą przeszłość swojej wnuczki. Derpieńska w rozmowie z Pudelkiem potwierdziła, że jej była synowa rzeczywiście stawiała córce wysokie wymagania. Opowiedziała także, jakim dzieckiem była Karolina.
Karolina była artystyczną duszą. Skąd to się wzięło? Nie wiem, bo nikt w jej rodzinie nie przejawiał takich skłonności. Ładnie rysowała i angażowała się w różne działania twórcze; mogłaby zajść daleko, gdyby nie problemy rodzinne. Jej matka była apodyktyczna, jeśli chodzi o edukację. Karolina nie miała chwili wytchnienia; wracała ze szkoły i od razu szła na korepetycje. Nigdy nie chodziła do przedszkola. Pamiętam, że lubiła się bawić, a ja starałam się zapraszać do niej koleżanki, gdy była u nas na wsi, ale szybko od niej uciekały. Potrafiła też być ciepłym dzieckiem, a ja byłam dla niej cierpliwa, ponieważ dostrzegałam jej trudną sytuację - usłyszeliśmy.
Jak stwierdziła w rozmowie z nami pani Halina, wraz z mężem robili wszystko, aby ich wnuczka miała szczęśliwe dzieciństwo – zabierali ją na wakacje i wspierali finansowo. Caroline miała również otrzymać mieszkanie od swojego ojca. Wydawało się, że uda im się stworzyć bliską relację. Wszystko zmieniło się, gdy w życiu 17-letniej wówczas Caroline pojawił się "tajemniczy milioner" z którym wyjechała z kraju. Od tamtej pory nie utrzymuje ona kontaktu z babcią. Pani Halina twierdzi, że Caroline odezwała się do niej tylko raz, gdy potrzebowała pieniędzy.
Starałam się jej pomóc, wspierając ją finansowo. Zabieraliśmy ją z mężem na wakacje; kilkakrotnie wyjeżdżaliśmy do Grecji, Malediwów oraz do sąsiednich krajów, takich jak Litwa, Łotwa czy Estonia. Ojciec kupił jej mieszkanie w Białymstoku, by mogła się usamodzielnić. Nasz kontakt urwał się, gdy poznała "dziadzia", tak go nazywam. W międzyczasie zadzwoniła do mnie raz, kiedy potrzebowała pieniędzy, które oczywiście jej wysłaliśmy. To, jak postąpiła wobec ojca, który by jej nieba przychylił, bo to jego jedyne dziecko, oraz wobec mnie, jest niewybaczalne. Nie mogłam uwierzyć w to, co opowiada o nim w mediach - powiedziała nam.
Caroline przyjechała do Polski, aby zdać maturę; jednak według pani Haliny nie skorzystała z okazji, by się z nią skontaktować, co było dla niej niezwykle bolesne. Dziś stara się patrzeć na całą sytuację z dystansem. Jak sama przyznaje - gdyby teraz otrzymała telefon z prośbą o pomoc, nie zdecydowałaby się jej udzielić. Nie szuka już także informacji o tym, co u niej słychać. Wiedzę czerpie głównie z opowieści sąsiadów.
Przyjechała do Polski na maturę, zdała ją, ale do mnie już się nie odezwała. Nie zaczęła studiów i nie ma żadnego wykształcenia. Boję się, że źle na tym wyjdzie, bo uroda się skończy, a lata lecą, ale nie chcę się narzucać. Gdyby sytuacja się powtórzyła i znowu potrzebowała pomocy, nie pomogłabym już. Nie mam ochoty pomagać, bo tak mi podziękowała... Taka to urocza Karolinka. Kiedy potrzebowała wsparcia, odezwała się do mnie, ale generalnie nie mamy ze sobą kontaktu. Zdarza mi się zerknąć, co u niej, ale specjalnie jej nie szukam. Słyszałam, że teraz chce zostać piosenkarką. Jest mi przykro, że tak to wszystko potoczyło, bo poświęciliśmy jej wiele serca i pieniędzy. Czasami jakiś "obszczymurek" ze wsi, gdzie mieszkam, mówi: "O, pani wnuczka Karolinka to jest wesoła dziewczynka". Co mogę powiedzieć? Że kłamie? Skoro ma rację - mówi nam pani Halina.
Pani Halina podzieliła się także zdjęciami z dzieciństwa Caroline. Zobaczycie je w naszej galerii:
Sama Caroline zdążyła się już odnieść do słów babci. Na instagramowej relacji zaznaczyła, że nie dostała żadnego mieszkania.
Ja od rodziny dostałam zero. Wyszłam z zerem na koncie z domu, z zerem zapisanych nieruchomości. Zaczęłam od nowa po swojemu. Mój wybór. Pochodzę z popi***nej rodziny, pełnej negatywnej energii, konfliktów i faworyzowania... - czytamy.