10 NAJLEPSZYCH cytatów Caroline Derpienski z "Dam i wieśniaczek: "Zrobiłam wszystko, żeby z cielaka stać się pewną siebie KROWĄ" (ZDJĘCIA)
Któż by się spodziewał, że w zderzeniu z beskidzką wsią Caroline Derpienski przemówi nareszcie czystą polszczyzną! Uzbrojona w widły do przerzucania gnoju celebrytka zrobiła w "Damach i wieśniaczkach" show godne prawdziwej dollarsowej królowej. Oglądaliście?
Caroline Derpienski w Damach i wieśniaczkach to rozrywka, o której nie wiedzieliśmy, że jej potrzebujemy. Producenci programu wywieźli aspirującą gwiazdkę do wsi Brenna w Beskidzie Śląskim. Stamtąd natomiast do zajmowanych przez Caroline warszawskich apartamentów przyjechała przeurocza Ania. Takiego show to się chyba jednak nie spodziewaliśmy, mimo wszystkich "akcji", jakie do tej pory odstawiła Caroline.
Choć podróż Caroline do Brennej do łatwych i przyjemnych zdecydowanie nie należała, dumna rezydentka Miami prędko otworzyła się na swoich nowych gospodarzy. Ci też ewidentnie ją polubili.
Mam wrażenie takie no normalne. Widać, że kobieta z miasta, ale taka prosta. Nie jakaś tam wygórowana - ocenił Caroline pan Staszek, tata Ani.
Mimo taczek, wideł i charakterystycznych nut naturalnego nawozu Caroline poczuła się w górach zaskakująco swobodnie. Na tyle, że w trakcie zabawy z młodszą siostrą Ani, przebojową Emilką, zapomniała nawet o swoim amerykańskim akcencie! Okazało się, że jak tylko się rozkojarzy, to potrafi wymawiać mocne polskie "r".
Przypomnijmy: TYLKO NA PUDELKU: Caroline Derpienski miażdży Agatę Rubik i jej amerykański sen: "CYRK! NIE STAĆ ICH NA ŻYCIE W MIAMI"
Absolutnym hitem była także przygoda Caroline z pracą w gastronomii. Metody obierania ziemniaków zaprezentowane przez 21-latkę przyprawiłyby o zawroty głowy niejednego mistrza patelni. Wisienką na torcie było natomiast wyrzucenie brudów z podłogi do zajmowanej przez kwiat doniczki. Caroline odkryła tu analogię do nawożenia pola zwierzęcymi ekskrementami.
Który z cytatów Caroline z Dam i wieśniaczek najmocniej chwycił Was za serce?
Zapytana o źródła swojego domniemanego bogactwa Caroline nie kryła, że sporym wsparciem na start okazał się zamożny starszy mężczyzna. Stwierdziła przy tym, że skorzystała z okazji, aby zacząć budować własny majątek.
"Jestem bardzo w krypto. Dużo inwestuję w nieruchomości, mieszkania w Miami. Żebym stała się taką samą potęgą jak mój partner miliarder".
Przez 40 minut programu mogliśmy zaobserwować, jak dollaroswa maska Caroline powoli się kruszy, odsłaniając przy tym naprawdę wrażliwą dziewczynę. Choć oczywiście sporo było mówienia o amerykańskiej walucie, 21-latka przyznała też, że brakuje jej rodzinnego ciepła.
"Mam ciężkie relacje z mamą. Wywołała wojnę pomiędzy nami. Próbowałam się z nią dogadać. Te relacje nadal są chwiejne. Jeśli chodzi o ojca, to totalnie ucinam temat".
Pierwsze poważne wyzwanie stanęło przed Caroline, gdy dowiedziała się, że musi zorganizować sobie transport do Beskidu Śląskiego za jedyne 35 złotych. Zadanie to okazało się szczególnie wymagające dla kogoś, kto na co dzień nie bywa na przystankach PKS.
"Dla mnie to jest crazy. Ja biorę swoją kartę kredytową i chyba wynajmę helikopter".
Dla niektórych sporym zaskoczeniem może być to, z jaką uprzejmością Derpienski zwracała się do napotkanych przypadkowo osób. Cały czas grała oczywiście kompletnie odklejoną dziewczynę, ale przy tym nie zapominała o magicznych słowach "dziękuję" i "proszę". Oczekując na przyjazd autobusu, zaoferowała nawet, że zapłaci jednemu mężczyźnie pół tysiąca złotych, jeśli ten zgodzi się tylko przypilnować jej bagaży.
Już na miejscu Caroline prędko doceniła uroki życia na wsi, choć praca przy trzodzie okazała się nader wymagająca. Pierwszym przeciwnikiem, z którym zmierzyła się nasza ulubienica, była domagająca się wody charakterna mućka.
Zgodnie z zamysłem programu Caroline przez parę dni wiodła życie dziewczyny, w której pokoju zamieszkała. Musiała m.in. zastąpić ją w pracy w jednej z lokalnych restauracji. Nie było łatwo. Caroline nie miała zielonego pojęcia o obieraniu ziemniaków, nie wspominając o zamiataniu. Pełną szufelkę opróżniła w doniczce z kwiatami.
"Dajecie kupę krowią do kwiatów, nawóz, to ja myślałam, że brud też".
Zdecydowanie najlepiej Caroline poradziła sobie w roli kelnerki. A że ferowała klientom specjały, których kuchnia nie serwowała, to już kogo to obchodzi?
Przy całym tym cyrku miło było zobaczyć, jak Caroline naprawdę zżywa się z rodziną gospodarzy. Przez te parę dni zdążyła bardzo zżyć się z mamą Ani, Katarzyną. Podczas zabawy z malutką Emilką zapomniała nawet o swoim "amerykańskim" akcencie i przemówiła czystą polszczyzną. Widać cuda się zdarzają.
Zarobione podczas dnia pracy w restauracji pieniądze (całe 150 złotych) Caroline postanowiła wydać na pożegnalną kolację z panią Katarzyną i panem Staszkiem. Co prawda jej popisy w kuchni ograniczyły się do podgrzania mrożonej pizzy w piekarniku, ale w końcu liczy się gest.