Mija 15 lat od premiery "CHINKI CZIKULINKI" Funky Filona i Kai Paschalskiej! Przypomnijmy ten przełomowy moment w historii polskiej popkultury (ZDJĘCIA)
Gwiazda "Klanu" sama wielokrotnie odcinała się od kontrowersyjnego utworu, który raz na zawsze przekreślił jej szanse na muzyczną karierę. Myślicie, że możemy liczyć na jakiś jubileuszowy benefis?
Zerkając wstecz, można by pokusić się o stwierdzenie, że w roku 2005 w polskim show biznesie skończył się wiek niewinności. Pudelek miał zadebiutować za niecałe kilkanaście miesięcy, a Kaja Paschalska, znana widzom TVP jako Ola Lubicz z Klanu, zechciała podbić rynek muzyczny przebojem, który raz na zawsze odmienił oblicze nadwiślańskiej rozrywki.
Mowa rzecz jasna o Chince Czikulince, utworze tak na wskroś niepoprawnym, że trudno objąć umysłem proces twórczy rapera Funky Filona, który doprowadził do powstania tej przekomicznej potworności. Tekst utworu oraz jego walory artystyczne najlepiej opisane zostały przez samego Wojciecha Manna, który w swej książce RockMann poświęcił temu nietypowemu dziełu kilka niezwykle wymownych linijek tekstu:
"Tekst mówi o małej Chince, cziku-czikulince, która zasadniczo jest z Wietnamu, ale w Polsce handluje na bazarze tekstyliami. Brat Chinki daleko na Wschodzie przykręca śrubki, ale nie wiemy do czego. Natomiast Chinka z Wietnamu niby mieszka w Polsce, ale za pośrednictwem pana Filona i pani Paschalskiej pozdrawia polskiego chłopczyka i polską dziewczynkę z dalekich stron, więc jednak chyba z zagranicy, gdzie jak się dowiadujemy komornik wszedł jej na dom. Po zapoznaniu się z tekstem tej piosenki komornik zapewne z tego domu skoczył i się zabił".
Z okazji 15. urodzin Chinki Czikulinki wszystkim twórcom pamiętnego utworu życzymy, aby żaden obywatel Chin ani Wietnamu nigdy nie zechciał zemścić się za tak piękną laurkę. Was, drodzy czytelnicy, zapraszamy natomiast do zapoznania się z przygotowaną przez nas retrospektywą.
"Mała Chinka" powstała z inicjatywy rapera Funky Filona. Utwór do dziś uznaje się za pierwszy polski "hit sieci", co było nie lada wyróżnieniem, biorąc pod uwagę, że w czasie jego premiery dostęp do internetu nadal był mocno ograniczony. Dopiero co powstałe serwisy wideo okazały się jednak niezbędne do zapewnienia "Czikulince" przetrwania, bowiem wszystkie stacje radiowe niemalże jednogłośnie odmówiły grania utworu na swojej antenie.
W licznych wywiadach udzielanych po premierze "hitu" Paschalska zapewniała, że nie zastanawiała się za bardzo nad przystąpieniem do nagrania kontrowersyjnej Czikulinki: "Nie miałam za bardzo wpływu na to wszystko i nie zastanawiałam się nad konsekwencjami. Były jakieś tam różnego rodzaju głosy na temat treści tej piosenki, co to znaczy i tak dalej… A ja w zasadzie byłam w tym wszystkim w samym środku jakiejś afery o coś, co nie jest moją twórczością" - zdradziła w wywiadzie dla wideoportal.pl.
"Zdumiewające, że po wysłuchaniu tej paranoi żadne państwo azjatyckie nie wypowiedziało Polsce wojny, a przynajmniej nie zażądało ekstradycji Filona i Paschalskiej" - pisał o "Czikulince" Wojchech Mann w rozdziale zatytułowanym "Pięć piosenek o najwyższym stopniu okropności".
Rok po premierze głośnego przeboju Kaja próbowała zatrzeć złe wrażenie, występując w 4. sezonie "Tańca z Gwiazdami", gdzie partnerował jej Piotr Kiszka. Niestety, odpadła w drugim odcinku. Gorzej poradził sobie jedynie Michał Milowicz, a Kryształowa Kula powędrowała w ręce Kingi Rusin. Należy jednak zaznaczyć, że jako przyszła protegowana samego Jaya-Z Kinga miała nad konkurencją ogromną przewagę.
W wywiadzie dla "Pudelek Show" w 2017 roku Paschalska wyznała, że rolą utworu miało być propagowanie tolerancji, a nie rozpowszechnianie szkodliwych stereotypów: "To był dla mnie duży cios. Nie spodziewałam się, że "Chinka Czikulinka" może mieć taki oddźwięk. To było na zasadzie, zadzwonił do mnie kumpel, z którym grałam, lubimy się, czemu nie. Pokazał mi tekst, nie wiedziałam za bardzo, o co chodzi, mówił mi, że jest piosenką przedszkolną. Przekazem była większa tolerancja w ludziach".
Rolę katharsis po muzycznej wpadce miała spełnić rozbierana sesja dla magazynu "CKM" w 2006 roku. Jednak i z tego wyskoku Kai przyszło się w końcu tłumaczyć: "Starałam się poprzez tę sesję trochę wyjść z tej szuflady grzecznej Oli. Nie mam problemu ze sobą i swoim ciałem. Nie zastanawiałam się nad tym. W tamtym momencie tego potrzebowałam i zrobiłam to. Nie jest tak, że coś dostajesz z góry, ciężko na to pracuję".
"Faktycznie, bardzo dużo kosztowało mnie to, żeby sobie to wybaczyć. Nie byłam w ogóle czujna, mogłam to rozważyć. To było szokujące doświadczenie, popłakałam się i zamknęłam w domu. Teraz mam 31 lat i wiem, że nic nie jest w stanie mnie zniszczyć" - tłumaczyła się z "Czikulinki" celebrytka w wywiadzie z Małgorzatą Tomaszewską.