Monika Olejnik znalazła się ostatnio w centrum afery, a wszystko za sprawą głośnego wywiadu 69-latki z Radosławem Sikorskim, po którym spłynęły skargi do KRRiT. Paparazzi napotkali dziennikarkę kilka dni po wybuchu skandalu.
Monika Olejnik od lat przepytuje na antenie TVN24 czołowych przedstawicieli rodzimej sceny politycznej. W miniony wtorek dziennikarka gościła w programie "Kropka nad i" Radosława Sikorskiego, potencjalnego kandydata na prezydenta z ramienia Koalicji Obywatelskiej. Poirytowany minister spraw zagranicznych opuścił studio w popłochu, nie czekając na wyłączenie kamer. Wszystko przez pytanie o pochodzenie żony, które chwilę wcześniej zadała mu Olejnik.
W "Tygodniku Powszechnym" przeczytałam o tym, że dla członków KO problemem jest pochodzenie pana żony. Co by pan odpowiedział autorowi "Tygodnika"? - zapytała Olejnik.
Ja bym powiedział, że jest już świecką tradycją, że pierwszymi damami powinny zostać osoby pochodzenia żydowskiego - stwierdził krótko polityk.
Wkrótce Sikorski opublikował wpis, w którym domagał się od stacji TVN "przywrócenia dziennikarskich standardów". W sieci zawrzało, a kilka godzin po emisji "Kropki nad i" głos zabrała także Monika Olejnik. Dziennikarka tłumaczyła w internetowym wpisie, że "od lat walczy z antysemityzmem, z przemocą, z hejtem i z agresją". Zaznaczyła też, że chciała jedynie, aby Sikorski mógł się odnieść do nieprzychylnych komentarzy i przeprosiła widzów za ewentualny brak precyzji w pytaniach. Mimo to do KRRIT wpłynęły już pierwsze skargi.
Nikogo nie powinno dziwić więc, że paparazzi z wielką chęcią chcieli uwiecznić na zdjęciach dziennikarkę, o której w tym tygodniu jest wyjątkowo głośno. Olejnik przemierzała Warszawę ze skwaszoną miną, rozmawiając przez telefon. Gdy dostrzegła, że ktoś robi jej zdjęcia, na chwilę się uśmiechnęła.
Myślicie, że afera po głośnym wywiadzie z ministrem daje się jej we znaki?