PUDELEK OCENIA: modowe sukcesy i porażki tygodnia. Małgorzata Rozenek w senacie, Marina Łuczenko jak księżniczka Disneya... (ZDJĘCIA)
Pora na kolejną odsłonę pudelkowego zestawienia najciekawszych stylizacji ostatniego tygodnia. Kto popisał się wyczuciem trendów, a kto powinien rozważyć porządne zakupy? Do której kategorii zakwalifikowały się Natasza Urbańska, Lanberry i Małgorzata Rozenek?
Kolejny weekend to kolejna porcja modowego rankingu najciekawszych stylizacji ostatniego tygodnia według redaktorów Pudelka. I tym razem nie mogliśmy narzekać na brak wrażeń. Dajmy na to taką Małgorzatę Rozenek, która do Senatu wparowała w takiej kreacji, jakby co najmniej szykowała się na przejęcie Pałacu Prezydenckiego. Oj działo się.
Nie sposób było też przejść obojętnie poza kreacjami z wielkiej sceny Festiwalu w Opolu. Było sporo zachwytów, ale też i nie mogło się obejść bez kilku mniej udanych wejść. Marina Łuczenko postawiła wszystko na kanarkowy tiul w nieprzyzwoitych ilościach, Natasza Urbańska wzięła nas na przejażdżkę do świata science-fiction, podczas gdy Beata Chmielowska-Olech zapragnęła chyba choć przez chwilę poczuć się jak jedna z żon Donalda Trumpa. Aż nie wiadomo było, na co patrzeć.
Zgadzacie się w tym tygodniu z ocenami Pudelka? Która stylizacja była dla Was największą petardą, a która okazała się niewypałem?
Choć wizja Małgorzaty Rozenek jako kandydatki do Parlamentu nie przypadła do gustu sporej części internautów, przyznać trzeba, że stylizacja celebrytki z ostatniej wizyty do Senatu w ramach debaty eksperckiej dot. refundowania procedury in vitro była absolutnym strzałem w dziesiątkę. Sukienka o prostym, opinającym sylwetkę kroju z subtelnymi przejawami talentu projektanta, delikatna biżuteria i do tego klasyczne szpilki - również utrzymane w kremowej tonacji. Na pierwszy rzut oka widać, że Rozenek zainspirowała się kreacjami Claire Underwood z serialu House of Cards i bez dwóch zdańwyszło jej to na dobre. Aż można na chwilę się rozmarzyć, jak stylowo gwiazda prezentowałaby się w Pałacu Prezydenckim, jeśli już kiedyś podjęłaby wyzwanie startu w wyborach… Miejmy tylko nadzieję, że inspirowanie się prezydent Underwood nie wyjdzie poza szafę.
25-lecie premiery Seksu w wielkim mieście nie mogło przejść w świecie wielkiej mody bez echa. Serial zainspirował miliony fashionistek i każdego kolejnego dnia wciąż odkrywany jest przez nowych fanów. Na wielkiej fecie wyprawianej z okazji jubileuszu w Nowym Jorku nie mogło oczywiście zabraknąć odtwórczyń głównych ról. Choć wszystkie trzy panie (Kim Cattrall naturalnie się nie pojawiła), prezentowały się znakomicie, to jednak odtwórczyni roli Mirandy, Cynthia Nixon, totalnie skradła nasze serca. Asymetryczna suknia od Issey Miyake z charakterystycznymi plisami okazała się znakomitą bazę pod stylizację z nowoczesnym polotem. Komplet uzupełniono geometryczną torebką i biżuterią w postaci masywnych kolczyków i sporadycznych pierścionków. Tak wyrazista kreacja nie potrzebowała zbyt wielu ozdobników. Miejmy tylko nadzieję, że stylówki Mirandy w nowym sezonie And Just Like That będą chociaż w połowie tak ciekawe, jak ta…
Panowie nie przez przypadek rzadko pojawiają się w zestawieniach najlepiej i najgorzej ubranych gwiazd. Niestety moda męska wciąż w dużej mierze jest przygnębiająco nudna. No chyba, że bawi się nią Sławek Uniatowski. Podczas ostatniej wizyty na Festiwalu w Opolu wokalista dał prawdziwy popis elegancji w najlepszym możliwym wydaniu. Pomijając już sam fakt, że sam Sławek jest mężczyzną niezwykle przystojnym, to pierwsze skrzypce grały tutaj pięknie skrojone spodnie rozszerzające się ku ziemi i opadające na lakierki. W zestawieniu z granatową dwurzędową marynarką nietrudno tu o skojarzenia marynarskie, jednak Uniatowski ani przez moment nie wyglądał, jakby przebrał się w kostium. Odpowiednie dodatki i pięknie zachowane proporcje okazały się kluczem do sukcesu. Tak to się robi, Panie i Panowie.
Są w show biznesie takie osoby, które musiałyby się specjalnie postarać, aby nie wyglądać dobrze. Należy do nich niewątpliwie pani Alicja Majewska. Podczas ostatniego występu w Opolu artystka po raz kolejny udowodniła, że nie potrzeba fajerwerków i dekoltów do pępka, aby zrobić na publice piorunujące wrażenie. Garnitur w kolorze gołębiej szarości prezentował się fenomenalnie, jednak bez drobnego szczegółu w postaci bogato zdobionej broszki mógłby wydawać się nieco nudny. Tymczasem wszystko było tu na swoim miejscu. Tak właśnie wygląda klasa, lata doświadczenia i szacunek do widza.
Przy sukience tego rodzaju łatwo o przerost formy nad treścią. Od zabawy formą do napęczniałej bezy dzieli nas tylko krok. Projektant kreacji, w której w Opolu zaprezentowała się Lanberry może się jednak pochwalić nie byle jakim wyczuciem równowagi. Mamy tu asymetryczne dekolt, kaskadę falban opadających wokół jednego ramiona, podczas gdy drugie pozostaje całkowicie odkryte, no i nie wypada przecież zapomnieć o czarnym obszyciu błękitnego tiulu, dzięki któremu możemy docenić każdy nawet najdrobniejszy szczegół sukni. Jedyne, do czego można by się przyczepić, to dodatki i fryzura, ale i w tej materii widać spory progres. Lanberry wyrasta nam powoli na poważnego ściankowego gracza.
To, co udało się w sukni Lanberry, u Mariny Łuczenko niestety nie zadziałało. Nie zrozumcie nas źle, widoczna na zdjęciu żółta chmurka to kreacja jak najbardziej poprawna. Problem w tym, że jeśli chodzi o modę, Marinę stać na znacznie więcej, co niejednokrotnie nam już udowadniała. W tym przypadku kolejne warstwy materiału zlewają się w jedną bezkształtną całość. Zestawienie kanarkowej barwy z kasztanowymi włosami artystki przywodzi też na myśl Bellę z Pięknej i Bestii, tyle że w nieco mniej wyrafinowanym wydaniu. Spodziewaliśmy się czegoś ciekawego, a dostaliśmy watę cukrową.
Jedno trzeba Natarzy Urbańskiej oddać. Dziewczyna za każdym razem stara się zapewnić swojej widowni show na najwyższym możliwym poziomie. Chodzi tu między innymi o fantazyjne kreacje, których wokalistka nie ma w zwyczaju powtarzać. Niestety trudno nie odnieść wrażenia, że przynajmniej jeśli chodzi o ostatni występ z Opola, to mamy tu do czynienia z klasycznym przypadkiem przerostu formy nad treścią. Lateksowy płaszcz zabiera nas w podróż do kariery Matriksa, operowe rękawiczki to już natomiast przystanek na Śniadanie u Tiffany'ego. Dorzućmy do tego jeszcze okulary-lennonki i gotowe. Wygląda to trochę tak, jakby Natasza za wszelką cenę chciała porwać za sobą tłumy, jednocześnie nie do końca będąc świadomą tego, co ma do powiedzenia jako artystka. Zdecydowanie doceniamy tu jednak zaangażowanie i odwagę do zabawy z modą.
Pani Beata Chmielowska-Olech jest niewątpliwie przepiękną kobietą. Tym trudniej jest więc zrozumieć, dlaczego stylista wespół z fryzjerem próbowaliby ten fakt za wszelką cenę zataić. Proste uczesanie, w którym pojawia się przeważnie w Teleexpressie, wygląda w jej przypadku zdecydowanie korzystniej, od widzianego na zdjęciu upięcia na Ivanę Trump. Kompletną zbrodnią jest już wypchana czarna kokarda przypięta do ramienia i dyndający z niej fragment trenu. Wystarczyłoby ją odpruć, a całość prezentowałaby się już o niebo lepiej. Sama "baza" sukienki jest, prawdę mówiąc, bez zarzutu. Pięknie podkreśla ona fantastyczną sylwetkę dziennikarki.