Stłuczka Justyny Steczkowskiej. W mini i na szpilkach robiła sobie selfie z drugim kierowcą! (ZDJĘCIA)
Kilka dni temu Justyna Steczkowska spowodowała stłuczkę w centrum Warszawy. Całe szczęście obyło się bez większych problemów, bo kierowca drugiego pojazdu okazał się fanem gwiazdy. W czepku urodzona?
Justynę Steczkowską poza sceną czy Instagramem można także przy odrobinie szczęścia spotkać na warszawskich ulicach. Chociaż nie wiemy, czy można tu zawsze mówić o "szczęściu", biorąc pod uwagę jej umiejętności jazdy... Jak na gwiazdę z prawdziwego zdarzenia przystało, niemal każde jej wyjście kończy się "sesją" paparazzi. Nie inaczej było kilka dni temu, gdy to wybrała się autem do centrum. Tym razem wypad na miasto nie skończył się dla wokalistki zbyt dobrze: jak informowaliśmy w minioną sobotę, 50-latka spowodowała stłuczkę.
Zdjęcia wykonane wtedy Justynie Steczkowskiej dokładnie relacjonują zamieszanie, jakie wywołała, gdy opuszczając miejsce parkingowe, nie zauważyła znajdującego się z tyłu samochodu. Na zdjęciach widzimy, że od razu po stłuczce zarówno artystka, jak i kierowca drugiego pojazdu wyszli na ulicę celem zobaczenia, do jakich szkód doprowadziło zderzenie. Gwiazda kilkukrotnie obeszła auta, doszukując się rys i wgnieceń. Nie zapomniała także zrobić kilku "pamiątkowych zdjęć".
Choć początkowo przyodziana w czerwoną sukienkę mini i dopasowane do niej szpilki piosenkarka wyglądała na zestresowaną, negatywne emocje szybko opadły. Poszkodowany w kolizji mężczyzna okazał się bowiem fanem Justyny. Po wstępnych oględzinach, wykonaniu kilku telefonów i spisaniu oświadczenia poprosił diwę o wspólne selfie, na co ta chętnie przystała.
Z relacji paparazzi wynika, że sytuacja nie sprawiła, iż Steczkowska poruszała się w dalszej części dnia po jezdni z większą ostrożnością. Wręcz przeciwnie, w ostatniej chwili zmieniała pas, przejeżdżała po linii ciągłej oraz ignorowała znaki...
Przypominamy: Leon Myszkowski chwali się tym, jak UNIKNĄŁ wysokiego mandatu, bo jest... synem Steczkowskiej: "Policję ugadałem kilka razy"
Myślicie, że selfie z policjantami załatwiłoby sprawę?
Parę dni temu w centrum Warszawy miał miejsce incydent drogowy z udziałem Justyny Steczkowskiej.
Do kolizji miało dojść, gdy prowadząca mercedesa diwa włączała się do ruchu, opuszczając miejsce parkingowe. Piosenkarka nie zauważyła znajdującego się zaraz za nią samochodu, w wyniku czego doszło do zderzenia.
Początkowo 50-latka wyglądała na zestresowaną. Chwyciła nawet za smartfona i wykonała telefon do bliżej nieokreślonej osoby.
Następnie dokładnie obeszła auta, doszukując się rys i wgnieceń.
Wykonała kilka fotografii.
Pogawędziła chwilę z uczestniczącym w stłuczce mężczyzną.
Zdaje się jednak, że wszystko zakończyło się pozytywnie, o czym świadczą wspólne zdjęcia uczestników zderzenia.
Uwagę zwracała stylizacja, jaką artystka miała tego dnia na sobie. Justyna prowadziła mercedesa w mini i szpilkach. Imponujące?
Niestety, po spisaniu oświadczenia celebrytka nie zamierzała poruszać się po stolicy spokojniej. Z relacji paparazzi wynika, że jeszcze tego samego dnia jeździła po ulicach, łamiąc liczne przepisy.