Meg Ryan przez kilka dekad cieszyła się chlubnym tytułem jednej z najpiękniejszych aktorek Hollywood. Biorąc przykład z wielu rówieśniczek z branży, Amerykanka zaczęła z biegiem lat nadmiernie korzystać z dobrodziejstw medycyny estetycznej.
Meg Ryan to niekwestionowana ikona lat 90. Wiele z ról, które zagrała podczas wieloletniej kariery, zapisały się w historii filmografii jako kultowe. Niestety od dłuższego czasu aktorka nie wzięła udziału w żadnym godnym uwagi projekcie, a wszystko przez nadmierne korzystanie z dobrodziejstw medycyny estetycznej.
Zdaniem fanów, pokaźna liczba operacji plastycznych, które zafundowała sobie Meg, wyrządziła jej więcej szkody niż pożytku. Gdy w pogoni za młodzieńczym wyglądem aktorka przestała przypominać siebie, bezlitośni producenci przestali powierzać jej role w projektach, co Meg przypłaciła depresją. Doszło do tego, że przez ostatnią dekadę gwiazda wystąpiła tylko w jednym filmie, komedii romantycznej "What Happens Later", która zebrała od krytyków miażdżące recenzje.
Nic więc dziwnego, przebrzmiała gwiazda ograniczyła swoją działalność do okazjonalnego bywania na ściankach, czasami pozwalając sobie na publiczne wystąpienia. Gwiazda filmu "Kiedy Harry poznał Sally" przyjęła zaproszenie organizatorów Sarajevo Film Festival i przyleciała do stolicy Bośni i Hercegowiny na spotkanie z reżyserem Danisem Tanovicem.
Amerykanka wzięła udział w panelu dyskusyjnym, gdzie podzieliła się swoimi spostrzeżeniami co do współczesnego kina. Zdaje się jednak, że większe zainteresowanie niż wnikliwe obserwacje aktorki budziło jej "napompowane" oblicze: patrząc na jej wygładzone czoło, napęczniałe policzki i wydęte usta można śmiało założyć, że 62-latka raczej nie przystopowała z "poprawkami" u chirurga.
Słusznie?