Gwiazda Fame MMA, która zasłynęła przed laty seksem w autokarze, przyłączyła się do protestu w swoim własnym "c*pkowozie". Maja Staśko zaliczyła ją do "czwartej fali feminizmu".
Wiele wody w rzece już upłynęło, od kiedy Marta Linkiewicz po raz pierwszy zabłysnęła w internecie intymnymi wyznaniami na temat przygód w autokarze amerykańskich raperów. Niektórzy zaczęli nawet spekulować, że dziewczyna gdzieś po drodze się wypaliła i nie jest już takiego "pazura" jak niegdyś. Po prawdzie relacje z wyczynów na siłowni nie obijają się po sieci z takim samym echem, co filmiki z zakrapianych imprez, jednak Marta nadal potrafi stanąć na wysokości zadania.
W ostatnią środę Linkiewicz była jedną z wielu protestujących na warszawskich ulicach przeciwko próbom wprowadzenia przez rządzących prawa podyktowanego kościelnymi dogmatami. 23-latka nie byłaby sobą, gdyby wtopiła się w tłum, dlatego też wyruszyła na manifest z własnym transportem w postaci masywnego, czarnego mercedesa. Nie był to jednak pierwszy lepszy merc z wypożyczalni. Mianowicie Linki ozdobiła go z każdej strony jakże wymownymi hasłami wyklejonymi różowymi literami: "Nie dotykajcie mojej c*pki".
Zobaczcie zdjęcia Linki Master ze środowego protestu. Przypomnijmy, że według Mai Staśko, Linki to "czwarta fala feminizmu".
Zgadzacie się?
Przed wejściem do samochodu idolka nastolatek wykonała rytualny taniec zwycięstwa.
Marta ozdobiła swoje auto wymownym napisem.
Przyzwyczajona do luksusów Linkiewicz chroniła się przed koronawirusem dzięki materiałowej masce z wytłaczanym deseniem "Louis Vuitton".
Internetowa gwiazdka podróżowała za protestującymi ze słowami utworu Beyonce wymalowanymi na kawałku tektury. "Kto rządzi światem? Dziewczyny!".
W lutym tego roku Maja Staśko napisała w Krytyce Politycznej, że Marta to dla niej przedstawicielka "czwartej fali feminizmu".