PUDELEK OCENIA: modowe sukcesy i porażki tygodnia. Helena Englert jak gwiazda disco polo, Sokołowska ryzykownie
Po dłuższej przerwie Pudelek wraca z cyklem modowym. Przejrzyjcie razem z nami najbardziej udane i te mniej fortunne stylizacje ostatnich dni. Kto zrobił na Was najlepsze wrażenie? Magdalena Cielecka, Katarzyna Sokołowska, czy może Magda Mołek?
Czymże byłby show biznes bez ścianek i czerwonych dywanów? W tym wyjątkowym miejscu, w którym gwiazdy i gwiazdeczki mogą wykazać się kreatywnością i okiem do mody, cały przekrój branży możemy obserwować jak na szalce Petriego. Pora więc najwyższa, aby poświęcić mu należną uwagę.
Zobacz: Tłum celebrytów na imprezie K MAG: Borys Szyc z żoną, Jessica Mercedes, Helena Englert... (ZDJĘCIA)
Poniżej przedstawiamy zestawienie najciekawszych stylizacji ubiegłego tygodnia. Tych najbardziej udanych, i tych, które wymagają jeszcze odrobinę pracy. Mamy tu Magdę Mołek, Magdę Cielecką, Anję Rubik, ale też i Helenę Englert i Ewę Farną. Dajcie znać w komentarzach, kto był Waszym faworytem, a kto mógłby pomyśleć nad zmianą stylisty.
Kogo jeszcze zaliczylibyście do modowych petard i niewypałów ostatniego tygodnia?
Magdalena Cielecka od lat należy do czołówki najlepiej ubranych gwiazd polskiego show biznesu, więc tu obędzie się akurat bez zaskoczeń. To, co najbardziej urzeka w stroju Magdy z urodzinowej imprezy magazynu "K MAG", to charakterystyczna nuta nonszalancji. Jesteśmy nawet skłonni uwierzyć, że Magda sama wybrała komplet na ściankę ze swojej szafy. Niedopięte guziki kremowej kamizelki, jaskrawozielony pióropusz przy klapie i luźne, nieograniczające ruchów spodnie. Choć teoretycznie nic nie jest na swoim miejscu, to wszystko pięknie się razem komponuje.
Kolejne nazwisko, które zapewne jeszcze niejednokrotnie pojawi się w sekcji "najlepiej ubranych". Absolutna mistrzyni minimalizmu Magdalena Mołek. Brak tu zbędnych ozdobników, wszystko opiera się na jednej, prostej formie w postaci ciągnącej się do ziemi czarnej sukienki w prążki. Oczywiście dziennikarka zadbała, aby nie zrobiło się zbyt przewidywalnie. Rzuciła nam podkręconą piłkę, dobierając do mocno skandynawskiej stylizacji złote buty z czubem na stabilnym słupku. Chef's kiss!
Mówi się, że stylizacje monochromatyczne są jak granie w Simsy na kodach. Zawsze się sprawdzą, jednak pozbawiają całej zabawy tego elementu ryzyka. Należy przy tym pamiętać, że kwestia dobrania idealnego odcienia wcale nie jest tak banalnie prosta. Katarzyna Sokołowska znakomicie zdaje sobie z tego sprawę. Największymi gwiazdami tego akurat kompletu są bez wątpienia nieoczywisty golf z krokodylim wzorem i fantastyczne dodatki w brązach i beżach.
Tu wchodzimy już do ligi światowej. Anja Rubik ma oczywiście do dyspozycji kreacje największych światowych projektantów, co znacznie ułatwia jej zadanie. Przyznać trzeba jednak, że wciąż po tylu latach pozostaje wierna swojej własnej estetyce i nie daje się zwieść potencjalnie korzystnym dla kieszeni układom z markami, które celują w nieco inne gusta. Na czerwonym dywanie Cannes Anja zaprezentowała się w zestawieniu klasycznie czarnych cygaretek z pozornie prostą bluzką z zabudowanym dekoltem i odsłoniętymi plecami. Wszystko od zaprzyjaźnionego z modelką domu mody Saint Laurent. Jak widać, niepotrzebny tiul i krynoliny, aby zrobić na fotoreporterach wrażenie.
Tytuł "najlepiej ubranej" z premiery filmu "Monster" (tej samej, na której pojawiła się Anja w Saint Laurent) należy się jednak bez wątpienia zjawiskowej Violi Davis. Choć doceniamy wyważenie i harmonijny umiar na czerwonym dywanie, od czasu do czasu chciałoby się znów zobaczyć odrobinę glamouru w stylu starego Hollywood. Tą właśnie jakość zapewniła nam Davis w pięknie skrojonej sukni z asymetrycznym dekoltem i robiącym niesamowite wrażenie płaszczem ze strusich piór w kolorze przygaszonego różu. Tak to się właśnie robi, Panie i Panowie.
Teraz przechodzimy do ulubionej sekcji każdego pudelkowicza - najgorzej ubranych gwiazd. Zaczynamy od wysokiego C, a mianowicie od Ewy Farnej na evencie L'Oreala. Fryzjer i stylista tego dnia założyli się chyba, kto gorzej wywiąże się z postawionego mu zadania. Zaczęło się spokojnie, od prostego białego t-shirtu, ale już zaraz nasze spojrzenie kieruje się na workowate spodnie, które, zamiast opadać swobodnie ku ziemi, zostały wciśnięte w obcisłe buciory na koturnie. Najwygodniej to nie wygląda. Marynarka sama z siebie mogłaby się jeszcze jakoś obronić, gdyby nie jej niezrozumiałe proporcje zniekształcające sylwetkę gwiazdy. Biżuterii z H&M od Muglera akurat można było się spodziewać. Co drugi stylista pewnie biega teraz z nią po mieście, jakby co najmniej sprowadził ją prosto z Rue Cambon w Paryżu. No i oczywiście nie zapomnijmy o przyklejonych do czoła "baby hair"… Odpowiednio zrobione baby hair potrafią być fantastycznym dopełnieniem stylizacji. Tu niestety tak się nie stało.
Docenić należy fakt, że Helena Englert chce wprowadzić nieco kolorytu na warszawskie salony. Jako naczelne "nepo baby" świata aktorskiego mogłaby przecież przyjść na imprezę w powyciąganym kardiganie. Tymczasem stara się za każdym razem zaskoczyć nas czymś nowym. Przy tylu eksperymentach naturalne jest, że nie każde podejście będzie można zaliczyć do udanych. Tym razem mamy tu do czynienia z winylowym suknio-płaszczem z wbudowanymi czarnymi rękawicami. Sylwetka jest ciekawa, kolory przyciągają spojrzenia, jednak nieoczywista długość kostiumu wytrąca z równowagi proporcje sylwetki młodej aktorki. Gdyby spódnica kończyła się zaraz nad kolanem, całość byłaby zdecydowanie przyjemniejsza dla oka, szczególnie że Englertówna zdecydowała się na seksowne szpile i czarne rajstopy. Trudno natomiast poradzić coś na pochodzącą z kompletnie innej bajki biżuterię i wyglądającą na dość tanią perukę à la Shazza... Mamy jednak przeczucie, że z czasem Helena nauczy się jeszcze lepiej panować nad swoją kreatywnością i jeszcze nieraz zaskoczy nas na ściance czymś spektakularnym.
Gwiazdy uwiązane kontraktami reklamowymi z wielkimi domami mody już niejednokrotnie przekonywały się, że tego typu relacja potrafi być często toksyczna. Szczególnego pecha zdają się mieć ambasadorki Chanel, która to marka w ostatnich latach zaczęło słynąć z dość nieszczęśliwych sytuacji na czerwonym dywanie. Marion Cotillard w Cannes przypomniała nam raz jeszcze, że nie każde ubranko z paryską metką musi prezentować się dobrze przed kamerami. Przez nagromadzenie pasteli stylówka wygląda, jakby zaprojektowali ją polscy deweloperzy budowniczy z początku lat 2000. Zwróćmy też uwagę na niepojęte zestawienie fasonów. Sprane szorty w stylu Coachelli, klasyczny kardigan z nieprzyzwoitą liczbą kieszonek i do tego cukierkowy top z elementami BDSM. Należałoby tu postawić maturalne pytanie: co projektant miał na myśli, powołując do życia pastelową obrożę?
Moda powinna być przede wszystkim zabawą i źródłem przyjemności, dlatego chcieliśmy też przedstawić kategorię "dzikiej karty", w której wylądują wszystkie stylówki, które wymykają się klasycznym podziałom na "udane" i "nieudane", a zamiast tego nie boją się rzucać widowni wyzwania. W tym tygodniu pod lupę bierzemy czarną owcę świata mody - Julię Fox. Na przekór wszelkim konwenansom gwiazda internetu wyszła na podbój Cannes w kompletnie przezroczystym topie (?) i ciągnącej się po ziemi bufiastej spódnicy. Wielu taka kompozycja z całą pewnością nie przypadnie do gustu, jednak jedno trzeba dziewczynie przyznać. Nikt nie będzie w stanie przejść obok niej obojętnie, a o to tu też przecież chodzi.